Strona główna Krótkie recenzje Aleksander Roszkowski, „Antynomie”, HOS Gallery

Aleksander Roszkowski, „Antynomie”, HOS Gallery

Wernisażeria
0 komentarz
Wernisazeria-Aleksander-Roszkowski-Antynomie-Bez-tytulu

Wystawa Aleksander Roszkowski, „Antynomie”, HOS Gallery.

Nie wiem, czy jest sens pisać o wernisażu Aleksandra Roszkowskiego, skoro wszyscy żyją Sabiną i Oskarami, orkanami, nie sztuką. Sabiną ja również wczoraj żyłam, a właściwie ledwo żyłam, bo taka pogoda mnie wykańcza – nawet wino mi nie pomogło, ale i nie zaszkodziło. Nie wiem też, czy po sobotnim casusie targów sztuki Zona Maco w Meksyku pisanie o wystawie nie tylko w HOS Gallery, ale w ogóle o wystawach ma sens.

Avelina Lesper to krytyczka sztuki, która zjadliwie tępi współczesne instalacje wideo, ready-made czy performance, a o której do tej pory mało kto słyszał, no chyba, że w kontekście incydentu podczas debaty o graffiti, gdy dostała w paszczę ciastem. I 3 dni temu owa krytyczka podczas Zona Maco chciała zrobić zdjęcie instalacji „Nimble and Sinister Tricks (To Be Preserved Without Scandal and Corruption)” Gabriela Rico, postawiła więc na niej (!!) puszkę z sodą. A że obiekt był zrobiony z cienkiej tafli szkła oraz kilku przedmiotów (m. in. pióra i noża), to nie wytrzymał ciężaru i pękł (coś takiego!).

Wybuchła afera, galeria OMR oskarżyła krytyczkę o brak profesjonalizmu (coś takiego po raz drugi!), żądała odszkodowania, a Avelina Lesper stwierdziła, że praca jej się nie podobała i widocznie poczuła, co o niej myśli. Tak, instalacja artysty, którego prace były pokazywane podczas ostatniego Biennale w Wenecji, poczuła, co o niej myśli krytyczka sztuki i ze wstydu się rozbiła. Z pewnością tak było.

Aleksander-Roszkowski-Bez-tytulu
Aleksander Roszkowski, Bez tytułu

Aleksander Roszkowski: obrazy i szkice

Może ja również następnym razem zamiast robić zdjęcia i rozmawiać z galerzystami w Paryżu postawię na jakimś dziele kawę. Koszt jak widać żaden, a jaka reklama. Po takich niusach trudno jest napisać cokolwiek sensownego o sztuce, bo myślami już jestem przy wyborze powyższej kawy, ale spróbuję.

Tydzień temu pierwszy raz byłam w HOS Gallery. Wcześniejszy wernisaż, „Art on Art” Marcina Osiowskiego, chociaż organizowany przez tę galerię, fizycznie miał miejsce w Babce do Wynajęcia. Lokal HOS Gallery jest od tamtego hangaru piętro niższy i o jakieś pięć milionów metrów mniejszy, ale to nic, bo przestrzeń jest bardzo ciekawa i dość przestronna – z głównej sali przechodzi się do kolejnych dwóch, a potem do jeszcze kolejnej.

„Antynomie. Malarstwo Aleksandra Roszkowskiego” to wystawa retrospektywna, pojawiły się obrazy i szkice powstałe od obrony dyplomu do zeszłego roku włącznie. W głównej sali znajdowały się obrazy z lat 80. i 90. XX wieku, z dużymi, mocno „rzeźbiarskimi” bezgłowymi postaciami, oraz towarzyszące im szkice. To było szalenie ciekawe, tym bardziej, że od ostatniej wystawie Degasa w Muzeum Orsay jeszcze bardziej lubię porównywać szkice z finalnym obrazem.

Aleksander-Roszkowski-Postac
Aleksander Roszkowski, Postać

Aleksandra Roszkowskiego antynomie i ironie dwie przecznice od Hadesu

W sali na lewo znajdowała się seria „Sto metrów do Styksu”; ta wystająca samotna kończyna jest dla mnie równie fascynująca, co przerażająca i ironiczna. Fitzgerald powiedział: „pokaż mi bohatera, a napiszę ci tragedię”, a ja, patrząc na obraz Roszkowskiego, myślałam, że prawdziwa tragedia jest wtedy, gdy nie mieścisz się w hula-hop albo gdy bohater umiera chwilę (sto metrów) przed Styksem. Nie w legendarnej rzece, tylko w jakimś mało medialnym akwenie. Wówczas nie tyle jest prawdziwym bohaterem, co raczej antybohaterem, zwykłym śmiertelnikiem albo wręcz niezwykłym… niedojdą.

W sali z prawej strony znajdowały się fantastyczne prace z 2018 roku o tak batożonych przeze mnie tytułach, czyli „Bez tytułu”. W myślach nazywałam tę serię „Smugi światła”, bo obrazy wyglądają jak fantastyczne smugi światła. Widząc coś takiego, zawsze myślę o dwóch rzeczach.

Jedna z nich jest prywatna, bo jako kobieta o zimnych spojrzeniu (- 6 dioptrii!) bez soczewek czy okularów nic nie widzę, mój świat zawsze jest smugą światła. Nawet Strzemiński by się rozkraczył, bo jego zdaniem do widzenia świata potrzebny jest człowiek, który widzi, a figę! Ja widzę, że nie widzę, a jednak widzę, i widzę, kiedy ktoś widzi świat w taki sposób, w jaki nikt inny go nie widzi (Roszkowski tak ma, żeby nie było).

Aleksander-Roszkowski-Sto-metrow-do-Styksu-cykl
Aleksander Roszkowski, Sto metrów do Styksu

Smugi światła u Aleksandra Roszkowskiego albo świetlne rysunki Pabla Picassa

A druga rzecz, o której myślałam przy tych obrazach, to powstała w ramach 15-minutowego eksperymentu seria zdjęć Gjona Mili, który uwiecznił Pabla Picassa „rysującego” w ciemnościach małą latarką. Namachane przez niego 30 byków, centaurów i greckich profili chociaż zniknęły zaraz po utworzeniu, wciąż trwają – 70 lat później nadal możemy je oglądać, poniżej macie jeden z takich „świetlnych rysunków”.

Gjon-Mili-Pablo-Picasso-Drawing-with-Light-LIFE-Photo-Collection
Gjon Mili, Pablo Picasso Drawing with Light, LIFE Photo Collection

W lewej sali HOS Gallery znajdowały się jeszcze wspaniałe stonowane abstrakcje z serii „Pola w śniegu”, sąsiadujące z akwarelowymi pejzażami z lat 90. XX wieku. Te ostatnie najmniej mnie urzekły, ale ja po prostu niepejzażowa jestem. Odmęty Williama Turnera czy inne opactwa albo skały Caspara Davida Friedricha nużą mnie i kropka. Nie aż tak, jak moja mediolańska zmora, czyli średniowieczna sztuka sakralna w nadmiarze, ale akurat w Tate są dla mnie zdecydowanie bardziej fascynujące rzeczy niż widoczki Turnera, chociaż szanuję go za zabawy przestrzenią oraz – przede wszystkim – światłem.

Nie ma co się egzaltować i zachwycać czymś, co nie zachwyca, trąbił już o tym Gombrowicz. A ja gdybym mogła na bezludną wyspę zabrać pejzaże jednego artysty, to wybór padłyby raczej na jakiegoś postimpresjonistę, ewentualnie Davida Hockneya.

Aleksander-Roszkowski-wystawa-Antynomie.
Aleksander Roszkowski, wystawa Antynomie

Niektórzy wchodzą po schodach, inni po abstrakcji Aleksandra Roszkowskiego

Co innego porządna abstrakcje Roszkowskiego! Razem z Aleksandrem stoimy na tle jednego z moich ulubionych obrazów, czyli „Bez tytułu (nr 1242)”. Dopiero co przy okazji wystawy „Points de rencontres” w Centrum Pompidou pisałam Wam na Wernisażerii, jak lubię pęknięcia u Barnetta Newmana (widoczne np. w pracy „Bez tytułu” z 1961 roku, co to swoją drogą za maniera z tym beztytułowiem, upierdliwa niemożebnie dla osób piszących o sztuce) albo w „The Deep” Jacksona Pollocka, którego pod pewnymi względami przypomina mi ten oto obraz Roszkowskiego.

Ja w ogóle kocham abstrakcje, wielbię dzieła monochromatyczne, czczę prace z mięsistą fakturą, po której, jak po schodach, można wspinać się wzrokiem. I obrazy Roszkowskiego właśnie takie są. Mogłabym mieć je u siebie w mieszkaniu! Wspaniała wystawa i wspaniały wernisaż, zresztą z jeszcze innego powodu.

Aleksander-Roszkowski-Ptasi
Aleksander Roszkowski, Ptasi

***

Ostatnio przebywałam na wernisażu, na którym w ogóle nie było białego wina, samo czerwone. Równie dobrze mogliby serwować ciepłą, wygazowaną kolę albo kawę z zepsutym mlekiem czy nawet gorący szampan. Nie mam pojęcia, kto wpadł na taki egzotyczny pomysł i nawet nie chcę wiedzieć.

Na szczęście w HOS Gallery traktuje się gości przemiło, i jest wino i białe, i czerwone. Oprócz wina na wernisażu było sporo znajomych artystów plus właścicieli innych galerii. Dopiero co narzekałam, że zamykają się niektóre z tak lubianych przeze mnie galerii, na szczęście w to miejsce pojawiają się nowe, równie obiecujące. Nic w przyrodzie nie ginie, no może oprócz wina, bo ono ginie, zwłaszcza na wernisażach, błyskawicznie i enigmatycznie.

Jest to jedna z wielkich zagadek wszechświata takich jak pytanie, dokąd trafia druga skarpetka, gdy z pralki wyjmuje się tylko jedną, oraz dlaczego Milan Kundera nigdy nie dostał Nobla.

Wernisazeria-Aleksander-Roszkowski-Antynomie-HOS-Gallery
Ja i Aleksander Roszkowski na wernisażu jego wystawy Antynomie w HOS Gallery. Nie pytajcie, dlaczego na tym zdjęciu mam jedno oczko bardziej, bo nie wiem.

0 komentarz

Zobacz też

Napisz komentarz

Wernisażeria, oprócz wernisaży i wina, potrzebuje ciasteczek. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ciasteczkom. Zgadzam się Więcej