Czyli o co chodzi w Wernisażerii i dlaczego piszę blog o sztuce tak, a nie inaczej
Wernisażeria to blog o sztuce, wystawach i wernisażach, bo kultura i sztuka to mój styl życia, nie moda. To przestrzeń, w której piszę moje obszerne FELIETONY WERNISAŻOWE oraz KRÓTKIE RECENZJE, czyli subiektywne, merytoryczne, pełne zaskakujących dygresji i specyficznego humoru teksty o sztuce, wystawach i wernisażach, mocno zakorzenione w kulturze, historii oraz literaturze.
Wszystkie moje teksty to znacznie więcej niż krytyka sztuki czy pisanie o samej sztuce. Jeżeli macie jakieś wyobrażenie o tym, jak powinien wyglądać blog o sztuce, to ten tak nie wygląda.
Kiedyś spotkałam się z uwagą, że na Wernisażerii, jako blogu o sztuce, nie zaznaczam, że coś jest dobrą albo złą sztuką (cokolwiek to znaczy), a – jako osoba opiniotwórcza – powinnam ludzi edukować i kształtować gusta. Bo tak całe dzikie masy, które mnie czytają, nie wiedzą, czy mają się zachwycać czymś, co zachwyca, czy nie zachwycać, gdy coś nie może zachwycać. I co mają zrobić w sytuacji, skoro coś ich zachwyca, a nie powinno zachwycać, a co wówczas, gdy coś nie zachwyca, a powinno zachwycać. Wybaczcie, nawet Gombrowicz by się zaciął.
Felietony wernisażowe i wernisażing, a nie tylko blog o sztuce i łysa krytyka sztuki
To jest blog o sztuce, na którym piszę nie tylko o wystawach, ale i o całym zjawisku wernisażingu, pewnej narracji wynikającej z określonej sytuacji towarzysko-artystycznej, jaką jest właśnie wernisaż. Piszę o sztuce zarówno w kontekście wystawy, jak i całej jej oprawy (światła, cateringu, muzyki, ludzi).
To nie są ograniczone gatunkowo recenzje czy teksty stricte krytyczno-sztuczne. Konkretna wystawa czy wernisaż jest pretekstem do snucia na blogu erudycyjno-humorystycznych rozważań, a nie suchej krytyki sztuki. Jak kompulsywno-obsesyjna łyżwiarka nałogowo ślizgam się po dziedzinach i odnogach wiedzy oraz szeroko rozumianej humanistyki (choć nie tylko!). Bez tak rozległych meandrów myślowych nie umiem żyć, prawie jak bez barollo i nart (ale niekoniecznie jednego i drugiego w tym samym momencie).
Czym jest felieton?
Jak wiadomo nawet na Marsie, najgorszym źródłem wiedzy w naszej galaktyce jest Wikipedia. Jednak nawet tam (w Wikipedii, nie na Marsie) felieton jest idealnie zdefiniowany jako tekst pisany „w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający – często skrajnie i złośliwie – osobisty punkt widzenia autora”.
Nigdy nie zrozumiem, dlaczego niektóre galerie (oraz artyści) zdążyli się obrazić, że na własnym blogu o sztuce nie pieję z zachwytu nad nimi (jakby wystarczającym powodem było już samo to, że są). Mieli mi za złe, że piszę o artystach, o których ich zdaniem nie powinnam i z kilku wernisaży, na których jestem w tygodniu, wybieram do opisania akurat ten. I jeśli już decyduję się na opisanie danej wystawy, to znaczy, że serio, serio jest rewelacyjna.
Nie mam zamiaru na Wernisażerii uprawiać krytyki sztuki w znaczenia krytykowania. Jeżeli coś mi się nie podoba, to o tym po prostu nie piszę. Nie chcę oceniać i grzmieć ex catedra, czy sztuka danego artysty jest dobra czy zła (ponownie: cokolwiek to znaczy). Wychodzę z założenia, że każdy ma oczy i serce, bo z wiedzą to różnie bywa, więc sam jest w stanie ocenić, czy coś do niego przemawia, czy nie.
Wernisażeria jako blog o sztuce, czyli czego nie robię, co robię i co bym chciała
W Internecie i życiu offline jest tak dużo krytyki, krytykanctwa, hejtu i jadu, że w najmniejszym nawet stopniu nie chciałabym do tego się dokładać. Dlatego na Wernisażerii nigdy nie piszę o błędach warsztatowych, fatalnej kompozycji ani o żadnych innych uchybieniach, które niekiedy widzę, bo nie o to chodzi. Wolę pisać o tym, co zapadło mi w pamięć jako coś oryginalnego i wspaniałego.
Chciałabym, żeby moje felietony wernisażowe i recenzje wywoływały wielkie „wow” poznawcze w czytelnikach. Nie tylko zachęcały do zobaczenia opisywanej przeze mnie wystawy, ale też dostarczały materiał do przemyśleń oraz wielką pajdę wiedzy i nieznanych dotąd dzieł sztuki, faktów, zjawisk, nurtów, koncepcji itd. A jeśli nie, to mam nadzieję, że przynajmniej sprawią, że się parę razy uśmiechniesz i powiesz „no coś takiego! Ach, ta Wernisażeria, taka piękna, mądra, skromna i jeszcze taka dowcipna!”.
Zaglądajcie też na Instagram, Facebooka i Pinterest, bo wrzucam różne treści. Dodatkowo na Facebooku mamy też własną grupę Wyzwanie Wernisażerii, koniecznie do niej dołączcie. Wernisażeria to nie tylko blog o sztuce, to całe uniwersum, prawie jak u Marvela. Zapraszam do stania się częścią naszej Wernisażeryjnej społeczności, naprawdę jest świetna!