„Chaïm Soutine/Willem de Kooning, la peinture incarnée”, Musée de l’Orangerie w Paryżu.
Wystawa dwóch gigantów „Chaïm Soutine/Willem de Kooning, la peinture incarnée” w Musée de l’Orangerie w Paryżu, czyli wpływ malarza École de Paris, urodzonego w Śmiłowiczach na twórczość amerykańskiego ekspresjonisty abstrakcyjnego, urodzonego w Rotterdamie.
Co znajdziecie w recenzji?
Chaïm Soutine (1893-1943)
Chaim Soutine (1893–1943) wywarł wielki wpływ na powojenne pokolenie malarzy. Już od lat 30. XX w. cieszył się dużym zainteresowaniem w Stanach Zjednoczonych, a w 1950 r. w Museum of Modern Art w Nowym Jorku zorganizowano mu wielką retrospektywną wystawę. Jak to często bywa – siedem lat po śmierci głównego zainteresowanego. Soutine’a przedstawiono jako prekursora malarstwa amerykańskiego, a jego obrazy jako zapowiedź ekspresjonizmu abstrakcyjnego.
Wystawę „Chaïm Soutine / Willem de Kooning, la peinture incarnée” w Musée de l’Orangerie otwiera „Goniec z lokalu Maxime’a” i inne obrazy Soutine’a z lat 20. XX w. przedstawiające anonimowych pracowników hotelu, które kilka dekad później de Kooning będzie oglądać na owej retrospektywnej wystawie w Nowym Jorku, a kolejne siedem dekad póżniej
w Paryżu będę oglądać ja.
To tu znajduje się „Portret Madeleine Castaing”, słynnej paryskiej dekoratorki i architektki, będącej z mężem parą najważniejszych mecenasów Soutine’a. Zawsze mnie intryguje, czy zamaszyste pociągnięcia pędzlem i gruba warstwa farby miała oddać neurotyczny charakter modelki, czy jej solidne zniecierpliwienie i galopujący dyskomfort podczas pozowania. Napięty wyraz twarzy, przebieranie rękami i niewygodnie ułożone nogi wskazują na to, że Castaing już coś trafiało.
Soutine był perfekcjonistą i tyranem i jego modele musieli wykazywać się aktywnością na poziomie otoczaka i tak – jak w przypadku madame Madeleine – przez sześć sesji. Ja bym już wszystkim przebierała, a najbardziej płótnem po twarzy artysty.
Willem de Kooning (1904-1997)
Willem de Kooning (1904-1997) odkrył malarstwo Chaima Soutine’a zaraz po przybyciu do Nowego Jorku, czyli w latach 30., a w 1943 r. Galeria Bignou pokazała na wystawie zbiorowej prace obu artystów.
Jednak we wcześniejszych portretach kobiet de Kooniga więcej Picassa i Matisse’a niż Soutine’a i Soutine’a. De Kooning był wówczas na etapie, że chciał malować „jak Ingres i Soutine jednocześnie” – to tak jak ja jeść pizzę i chudnąć. Jednak malarzowi w przeciwieństwie do mnie udało się pogodzić sprzeczności i w latach 40. stanęło na ściągnięciu linii od Ingresa, a koloru i przerysowania od Soutine’a. Można? Można.
To właśnie w latach 40. de Kooning namalował swój pierwszy dość groteskowy portret kobiety, na paryskiej wystawie sąsiadujący ze spowitą w biel „Narzeczoną” Soutine’a. „Narzeczona”, a właściwie „idealna” i groteskowa „narzeczona” Kooninga, zgodnie z tytułem „Królowa serc”, ma przerysowany biust, tonę tapety i jakby mało było tego glamouru, to jeszcze na głowie tiarę. Słowem: karykaturalny ideał lansowany w ówczesnej prasie. Jednak „przesadyzm” „Królowej serc” zapowiada ekspresjonizm „Kobiet” de Kooninga z lat 50. XX wieku.
Królowe i kobiety
Obok „Królowej serc” wisi „Kobieta” numer jeden, ale nie mogę jej wrzucić, bo Facebook nie toleruje obrazów z rozgogoloną klatką piersiową. Punktem przełomowym w życiu de Kooninga była owa retrospektywna wystawa Soutine’a w 1950 r. oraz wycieczka z żoną Elaine do Barnes Foundation w Filadelfii, gdzie malarz naoglądał się jeszcze więcej Soutine’a.
W efekcie w tydzień skończył obrazy, nad którymi biedził się od miesięcy. Wymyślił sposób, w jaki można jeść pizzę i chudnąć, czyli jak znieść opozycję malarstwa figuratywnego i sztuki abstrakcyjnej, na której to opozycji opierały się ówczesne teorie krytyki artystycznej. Podkręcił ekspresyjność swoich kobiet i tak powstała „Kobieta II” (1952 r.) – trochę postać, trochę abstrakcja, a bardzo ekpresjonizm.
Dlatego to od „Kobiety II” zaczyna się „właściwy” de Kooning, czyli ekspresjonizm abstrakcyjny (odchudzająca pizza). Oczywiście współcześni prawie zjedli de Kooninga za to, że odszedł od kanonicznej abstrakcji i raczył szukać własnych środków wyrazu oraz tworzyć coś do tej pory niestworzonego, no bezczelny. Obok „Kobiety II” wisi jeden z moich ulubionych obrazów tego malarza – portret Marilyn Monroe z blond czupryną i czerwoną szminką prawie taką samą jak moja.
Willem de Kooning i „Kobieta jako krajobraz”
W tej sali znajduje się całe mrowie „Kobiet”: wszystkie wyraziste, zamaszyste, z pop-artowymi kolorami, figurami i zmysłowymi pozami pin-upek.
Kolejnym etapem w „kobietologii” de Kooninga była „Kobieta jako krajobraz” (1954-55), którą rozpoczął cykl obrazów łączących – niespodzianka!! – kobiece postacie i morskie pejzaże. Artysta mówił: „krajobraz jest w kobiecie, a w krajobrazach jest kobieta”. Postacie kobiece rozpuszczają się w krajobrazie albo krajobraz staje sie kobieta, a cały proces zachodzi na oczach widza, czad.
A de Kooning zrobił się taki krajobrazowy, bo miał dookoła piękne okoliczności przyrody – mieszkał na wsi na wybrzeżu w Hamptons w stanie Nowy Jork.
Wyborny tercet. Willem de Kooning, Chaïm Soutine i Rembrandt
Żeby było śmieszniej, inspiracjami de Kooninga z jednej strony były ponętne dziewczyny pin-up, a z drugiej – „Kąpiąca się dziewczyna” Soutine’a, który z kolei zainspirował się „Kąpiącą się dziewczyną”… Rembrandta!! I obie „kąpiące się” są największym hołdem dwóch dwudziestowiecznych malarzy dla holenderskiego mistrza.
Zresztą to nie był jedyny hołd złożony Rembrandtowi przez Soutine’a. Nieboraczek naoglądał się Rembrandta w Luwrze i „Rozpłatany wół” tak go zainspirował, że w 1925 r. namalował swoją wersję (do której z kolei później nawiąże Francis Bacon).
Nie mam pojęcia, jak bardzo Rembrandt wkręcił się w malowanie wołowinki, ale Soutine ekstremalnie. W jego paryskiej pracowni przez kilka dni wisiały prawdziwe zwłoki, które malarz regularnie polewał… świeżą krwią. Smród był taki, że w końcu sąsiedzi nie wyrobili i wezwali policję. Potem się dziwić, że ludzie nie chcą mieć za ścianą artystów.
Tak więc po zmieszaniu kobiety z krajobrazem, w połowie lat 60., Willem de Kooning stwierdził, że teraz zmiesza ciało kąpiącej się kobiety z jej odbiciem, bo „postacie unoszą się jak odbicia w wodzie”. „Kobieta, Accabonac” to jeden z obrazów „drzwiowych” de Kooninga namalowanych na drzwiach przeznaczonych do nowej pracowni.
Na wystawie „Kobieta, Accabonac” sąsiaduje z „Kobietą, Sag Harbor”- tytuły obu obrazów odnoszą się do konkretnych miejsc i krajobrazów na wybrzeżu w Hamptons.
Willem de Kooning i pejzaże Soutine’a
Obrazy Soutine’a, które de Kooning zobaczył w latach 50., rezonowały w nim przez kolejne dekady. Powierzchnie obrazów malowanych przez niego w latach 70. przypominają niektóre pejzaże Soutine’a malowane pół wieku wcześniej. Jednym z takich pejzaży jest „Wzgórze w Ceret” (1921 r.)” z „wirującą” , zapętlającą się farbą.
Soutine nakładał ją tak kolistymi ruchami pędzla, ze wprawiają widza nieomalże w stan hipnozy. Im dłużej patrzy się na ten obraz, tym mniej widać pejzaż, a coraz więcej farby, i więcej, i więcej, i więcej, i tak w kółko. De Kooning od lat 50. zachłystywał się zdolnością Soutine’a do uchwycenia światła, było ono „blaskiem emanującym ze środka obrazów” paryskiego artysty. I w pracach de Kooninga z lat 70., m.in. w „Świetle Północnoatlantyckim”, widać podobną świetlistość.
***
Powiem Wam, że jestem zachwycona wystawą „Chaïm Soutine / Willem de Kooning, la peinture incarnée” w Musée de l’Orangerie, nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle Soutine’a jest w Kooningu.
Na zdjęciu stoję koło „Ministranta” i mam minę, jakbym kombinowała, jak dyskretnie wynieść to cudo. Z takich prywat – szalenie mnie rozśmieszyło, że w końcu znalazła się wystawa idealnie skrojona na mnie i na Pawła, podzieliliśmy się po połowie, kto czyje obrazy pakuje do kieszeni. Albo do tira.
Ja wolę Soutine’a, on – de Kooninga. Przynajmniej raz zero kłótni i burd w muzeum, nie awanturowaliśmy się o żaden obraz. Całkiem jak normalni kulturalni ludzie.
A jak jest z Wami?
Kogo wolicie?
Soutine’a czy de Kooninga?
Obu tez można hyc do tira.
3 komentarze
Wolę Soutine’a! Rewelacyjny! Jest taki obrazek ( chyba jego,…?!) ” dzieci uciekające przed burza” . Jak on to malował?!!
Wolę Soutine’a! Rewelacyjny! Jest taki obrazek ( chyba jego,…?!) ” dzieci uciekające przed burza” . To jest malarstwo…
Czekaj, bo chyba nie kojarzę tego obrazu. Jedyne „Dzieci uciekające przed burzą”, które mi przychodzą do głowy, to Makowskiego. Na pewno masz na myśli Soutine’a? 🙂