Wystawa „Kuda Gierman. Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk”, Fundacja Stefana Gierowskiego w Warszawie.
Jest taki kawał: jak nazywał się najsłynniejszy rzymski chodziarz? Quo Vadis. A ja zastanawiam się, quo vadis, „Kuda Gierman”, dokąd idziesz, wystawo, skoro nie trzeba o tobie pisać. Nawet nie trzeba na ciebie iść do Fundacji Stefana Gierowskiego, bo wystarczy katalog / zbiór tekstów towarzyszących wystawie.
Co znajdziecie w recenzji?
Widz ma jak kawę na ławę, matchę na stół albo narty na stok rzucony opis obrazów, inspiracje oraz poruszane zagadnienia. Jeśli to mu nie pomoże w interpretacji prac pokazanych na „Kuda Gierman. Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk”, to już mu nic nie pomoże.
I myślę, co mam napisać, żeby nie powtarzać tych informacji. Powtórzenie ma sens w teatrze, o czym trąbił już Deleuze, ale nie w poście na Facebooku, chociaż akurat obrazy pokazywane w ramach Kuda Gierman. Modzelewski, Sobczyk są mocno teatralne, ekspresyjne, wrzaskliwe, kolorowe, przerysowane, niedyskretne, niekiedy toporne, bo właśnie takie mają być.
1/3 grupy Gruppa, czyli Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk
„Kuda Gierman” to tytuł zbiorowego projektu Künstlergruppen zeigen Gruppenkunstwerke (Grupy artystyczne przedstawiają grupowe dzieła sztuki) zrealizowanego podczas „Documenta 8” w Kassel w 1987 roku i polegającego na namalowaniu obrazu przez całą „Gruppę” (a stanowiło ją sześciu malarzy z warszawskiej ASP, czyli Ryszard Grzyb, Paweł Kowalewski, Jarosław Modzelewski, Włodzimierz Pawlak, Marek Sobczyk oraz Ryszard Woźniak). Ponieważ kwadrat w rozmiarze 6 na 6 metrów łatwo może się zgubić, tak więc praca zaginęła.
Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk wznowili pracę nad tym projektem, w efekcie czego w 2019 i 2020 roku namalowali kilkanaście obrazów, które widziałam na wernisażu „Kuda Gierman” w sobotę.
Obrazy są w formacie, który mnie w satysfakcjonuje, bo małe to mogą być problemy albo spalanie samochodu, ale obrazy – tak jak diamenty – powinny być duże.
Sami artyści nazywają swoje prace „epickimi obrazami” i faktycznie, są to obrazy malowane z epickim rozmachem, nie tylko pod względem ekspresji czy rozmiaru, ale i tematu. Biorą na tapetę globalne kwestie społeczne, polityczne czy artystyczne.
Kły i banany oraz gosposie w kosmosie
Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk krążą między Sowizdrzałem a brownie, między pojemnością czaszki a Angelą Merkel, między bananem a filmem Michaela Hanekego, między gosposią Mikolaja Kopernika a Guerniką, i z tych ironicznych na serio albo poważnie żartobliwych wątków wyłania się obraz współczesnych problemów nie tylko „Gierman”, ale i Polski.
Jak można wyczytać, na wystawie jest 6 obszarów tematycznych: kosmos – „Pan Kopernik w Kosmosie [spór polsko-niemiecki]”; historia, wojny, kolonializm – „Pan Kopernik”, „Gruppa chce sprzedać kły”, „Cranial capacity map [Ujawnienie]”, „Dyl Sowizdrzał”, „Nasza Guernica”; kultura i sztuka – „Polentransport”, „DoppelBeuys – Gruzja– Grecja – Żyrafek Brownie”, „Pracownia”, „Czystość”, „Gruppa chce sprzedać kły”, „Nasza Guernica”, „Replika”; polityka, dyplomacja, klimatologia – „Dwie kobiety”, „Cranial capacity map”, „Replika” oraz wszystko (poważnie!), czyli „Pracownia”.
Wiele prac ma mniej lub bardziej dosłowne podtytuły, które narzucają kierunek interpretacji i chwała im za to. Większość obrazów ma wplecione elementy tekstowe, tytuły, podtytuły i tak dalej, a np. „Pracownia” składa się praktycznie wyłącznie z pisanego ręcznie oraz „na maszynie” (bo wiadomo, że nadal to tekst pisany „ręcznie”, pędzlem) tekstu z dopiskami i komentarzami.
Kuda Gierman albo dokąd dylujesz, Dylu?
Największą furorę wzbudziła oczywiście praca „Czystość”, bo od czasu Muzeum Narodowe-gate „Sztuka konsumpcyjna” Natalii LL stała się drugim, najbardziej rozpoznawalnym obrazem w naszym kraju, pierwszym jest „Lady is back”, czyli „Dama z łasiczką”. Poza tym od zawrotnej kariery banana Maurizia Cattelana na Art Basel w Miami nikt już nigdy nie spojrzy na ten owoc bez należnego szacunku. No może oprócz Davida Datuna, innego artysty, które zeżarł te prawie pół miliona złotych. W ramach performansu, żeby nie było.
Drugi obraz, który jak wino absorbował publiczność, to „Dwie kobiety ”, czyli Theresa May i Angela Merkel, ale mnie – ze względu na jedną z odnóg mojego wykształcenia – urzekł również „Dyl Sowizdrzał”, obnażający głupotę błazen o niemieckim rodowodzie (bo jaki inny miałby mieć rodowód, skoro pojawia się na wystawie „Kuda Gierman”).
Żeby było zabawniej, ta postać śmiga również – już pod swoim oryginalnym, niespolszczonym imieniem i nazwiskiem – w pracy „Dyl Ulenspegel”. Jej podtytuł – „ludowy bohater ekstremalnie dosłownie wykonuje polecenia” – wyjaśnia, czym ów dżentelmen parał się zawodowo. Efektem takiej literalnej imprezy jest stworzenie herosa na opak, „Blitzsoldata”, czyli „Błyskawicznego Żołnierza”, który zdecydowanie odbiega od wizji pospólstwa.
„Kuda Gierman. Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk” o naprawdę fantastyczna i dająca do myślenia (ale i zabawy) wystawa! Tak więc na pytanie: „kuda Wernisażowiczko / kuda Wernisażowiczu” odpowiadajcie: do Fundacja Stefana Gierowskiego i to szybko, bo potem „Kuda Gierman” będzie pokazana w Muzeum Jerke w Niemczech.
***
Na zdjęciu stoję przed „Naszą Guernicą”. To monumentalne dzieło ma wymiary oryginalnej „Guerniki” Picassa, czyli 3,5 na 7,7 metra, więc niemożliwe było upchnięcie go w kadrze tak, żeby jeszcze i mnie było widać.