„Pionnières. Artistes d’un nouveau genre dans le Paris des années folles”, Musée du Luxembourg w Paryżu.
Prosto z Paryża!! Tamara Łempicka, Mela Muter czy Suzanne Valadon to tylko niektóre artystki „Pionnières. Artistes d’un nouveau genre dans le Paris des années folles”, genialnej wystawy w Musée du Luxembourg.
Co znajdziecie w recenzji?
Zgromadzono prace 45 malarek, rzeźbiarek, reżyserek, śpiewaczek, projektantek; 45 kobiet, które popchnęły do przodu wszystkie dziedziny sztuki, kultury i nauki. Stąd na wystawie było malarstwo (od fowizmu przez kubizm, dadaizm i surrealizm po abstrakcję, jak leci), rzeźba, fotografia, film, moda, literatura, ale i świat architektury, tańca, designu oraz odkryć naukowych. Gdyby nie owe pionierki, to nie wiem, co by było, coś by było, ale na pewno nie to.
Pionnieres – niezwykłe kobiety dwudziestolecia
Wystawa „Pionnières. Artistes d’un nouveau genre dans le Paris des années folles” tym bardziej mnie powaliła, bo tej pory za każdym razem, gdy mówiono o awangardzie międzywojennej, skupiano się głównie na mężczyznach, a tu wreszcie pokazano rolę, jaką kobiety odegrały w rozwoju wszystkich (!!) artystycznych ruchów po I wojnie światowej. Przeogromną rolę, powiadam Wam.
I w końcu Musée du Luxembourg w jednym miejscu zebrało wszystkie „pionnières”, czyli pionierki, te niesamowite, odważne, otwarte, przebojowe i genialne wizjonerki, żeby ze stuletnią obsuwą oddać im spóźniony hołd. Bo w swoich czasach
(i później) nie każda z nich spotkała się z uznaniem na jakie zasługiwała, notorycznie były marginalizowane i deprecjonowane. Chociaż i tak było już znacznie lepiej, niż jeszcze pod koniec XIX w., jednak co postęp, to postęp.
Pionierki, emancypantki, działaczki
Kobiety na początku XX w. w kooooońcu mogły – jak mężczyźni – chodzić do szkół artystycznych, mieć – jak mężczyźni – pracownię, galerię lub wydawnictwo, prowadzić – jak mężczyźni – warsztaty w szkołach artystycznych, przedstawiać – jak mężczyźni – nagie ciała, i to męskie, i kobiece. Słowem: kobiety w końcu mogą być sobą, i jako kobiety, i jako twórczynie.
Odrzuciły w diabły gorsety fizyczne i społeczne, a ich emancypacja i odwaga nie przejawiała się wyłącznie w ciachnięciu włosów czy doborze kochanków albo kochanek, ale przede wszystkim w poszukiwaniach całkiem nowych rozwiązań konceptualnych czy wizualnych. Pionierki tak samo jak stereotypy potraktowały konwencje, czyli wzgardziły nimi, i dzięki temu narodzili się – zgodnie z tytułem wystawy – artyści całkiem nowego rodzaju: ARTYSTKI.
Nowy rodzaj artysty: artystka
I to na wielu polach, stąd w Musée du Luxembourg pojawiły się m.in. Gerda Wegener (i liczne portrety jej męża Einara Wegenera, a właściwie Lili Elbe), ale i Chana Orloff z rzeźbami tak lubianymi przez Łempicką, Joséphine Baker (plus brylantyna do włosów Bakerfix, widać, że ludzie mieli fioła na jej punkcie) czy Coco Chanel (w postaci portretu oraz kreacji jej autorstwa).
Z takich jeszcze smaczków: na wystawie „Pionnières. Artistes d’un nouveau genre dans le Paris des années folles” był do obejrzenia słynny dokument z 1932 r. „Un Bel Atelier Moderne” z Tamarą Łempicką oraz jej atelier w rolach głównych. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał mojego felietonu o artystce i jej apartmanie przy 7 rue Méchain na Montparnassie, niech krzyczy i żąda linku.
Kostium do pływania projektu Soni Delaunay
Muszę Wam powiedzieć, że jednak największym zaskoczeniem była dla mnie obecność kostiumu do pływania z 1928 r. Nie tylko dlatego, że patrząc na ilość materiału zastanawiałam się, czy pływaczkę szybciej na dno pociągnie kraul po trzech butelkach absyntu, czy sam kostium wystarczy, ale dlatego, że zaprojektowała go Sonia Delaunay. Czad!!
A na zdjęciu widzicie mnie obok „Pięknej Rafaeli” Łempickiej. Chciałam kolorystycznie do niej nawiązać, chociaż bez przesady z tym nawiązaniem, w muzeach preferuję kreacje mniej rozgogolone niż Rafcia.
Dziś taki nie za obszerny wpis, bo aktualnie w Paryżu w ciągu dnia jest 38 stopni, a ja serio staram się w końcu odpocząć, ale nie chciałam zostawiać Was długo bez wpisów.
1 komentarz
Podoba mi się