Wystawa Władysław Hasior, „Misterium Przedmiotu”, Galeria Gardzienice w Lublinie.
Dzisiaj letnio nie będzie. Sztuka Władysława Hasiora to nie ledwie dychający kaloryfer, który ani ziębi, ani grzeje. Albo się ją lubi, albo nie lubi; albo odbiera jako sztukę, albo jako niesztukę. Co prawda, wówczas nie wiem, jako co się odbiera, ale kilka razy usłyszałam, że taka sztuka to nie jest sztuka. A co to jest, pieróg z nadzieniem jagodowym?
Co znajdziecie w recenzji?
Muszę Wam się przyznać, że zupełnie zapomniałam o wernisażu Władysław Hasior – Misterium Przedmiotu w Galerii Gardzienice bo byłam tak zaaferowana podziwianiem Lublina, w którym nigdy dotąd nie byłam, że nawet gdyby Toulouse-Lautrec ożył i serwował absynt prosto ze swojej odkręcanej laski na wernisażu, to też bym nie przyszła.
W każdym razie wystawa wspaniała! Urzekł mnie jej tytuł „Misterium przedmiotu”, sugerujący, że będziemy krążyć dookoła religijności (w znaczenia kultu), teatralności, widowiskowości, celowego działania na obiektach, a przede wszystkich celebracji tychże. Dla Władysława Hasiora to przedmiot jest święty, koniec, kropka, amen.
Święty Władysław Hasior od przedmiotu albo kult kranu
Uwielbiam jego kolaże, asamblaże, kapliczki czy powstające od połowy lat sześćdziesiątych sztandary, prace krążące dookoła religii i polskości, ale polskości rozumianej bardzo specyficznie – artystę fascynuje jej siła rażenia i ładunek emocjonalny, robi sobie jaja trochę jak Gombrowicz w Trans-Atlantyku, który tak samo ironicznie polemizuje z „pantadeuszowatością” naszej kultury.
U Władysława Hasiora jest sporo kultury masowej, ludowej, podhalańskiej, celowo czułej (nieprześmiewczej) przaśnej małomiasteczkowości, tych wszystkich jarmarków, odpustów, światków i świąt, ale sporo jest tez steampunkowości, fragmentów dziwnych mechanizmów, kół zębatych czy narzędzi. Z jednej strony Hasior nawiązuje do „wiejskiej” tradycji, a z drugiej do „miastowej”: jego „Dama kurortu” z 1983 roku, czerwona gracja przypominająca modliszkę polującą na biednych, niczego nieświadomych kuracjuszy płci męskiej.
Nie na darmo tytuł wystawy to „Misterium Przedmiotu” – Władysław Hasior wykorzystuje gotowe przedmioty takie jak łyżki, krany, klamki, zabawki, manekiny, kwiatki, materiały, wstążki, koraliki oraz przedmioty po przejściach – np. fragmenty pękniętego lustra – i tworzy z nich swoje „misteria”. To, co lubię w Hasiorze, to jego wielką wyobraźnię i jeszcze większy dystans do rzeczywistości, zero napuszenia oraz specyficzne poczucie humoru w stylu Monty Pythona, zestawianie kiczu i sacrum, profanum i celebracji przedmiotu.
Hasiora memłanie rzeczy i wypluwanie sensów
Władysław Hasior memła znaczenia przedmiotów i memła, po czym w takiej pogniecionej, zmieszanej oraz wymemłanej formie rzuca widzowi, niech teraz ten zinterpretuje to sobie po swojemu. A jeśli nie potrafi i nadal widzi tylko nogę w koronkowych majtach, to już nie Hasiora wina, za to Freud miałby pole do popisu.
Jeśli chodzi o wystawę w Galerii Gardzienice, to pracami, które najbardziej przypadły mi do serca, był stojący na dwóch nogach-szablach „Prelegent miejski” z 1982 roku oraz psychodeliczna, przypominająca laleczkę Chucky „Opiekunka gromowładna” z 1983 roku, z chęcią w zeszłą sobotę oddelegowałabym ją do zajęcia się dziećmi, które zdominowały śniadanie w restauracji w Grand Hotelu tak bardzo, że rozważałam zapchanie im dziobów czekoladowymi kulkami Nesquika, byle tylko na chwilę wyłączyły fonię.
Jednak dla mnie numer jeden to właśnie „Czas robi swoje”, czyli lalka-niemowlak upchnięta w zegar, z której wyrośnie zgrabnonoga kobieta w koronkowej bieliźnie.
***
Po wystawie Michaela Willmanna w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu, pisałam Wam o niej na Wernisażerii, dziwnie ogląda się hasiorowatego świętego Józefa, równie zielonego na twarzy jak jego barokowi poprzednicy, ale materiał, z którego jest wykonany, i wytrzeszczone oczy bezbłędnie zdradzają jego wiejski charakter.
Ale i tak chyba największą furorę robi asamblaż, przy którym stoję w szokującej fryzurze bezgrzywkowej. W dyskusji na fanpage’u Wernisażerii rozrzut interpretacji był od aborcji, poronienia przez grzech pierworodny i Ukrzyżowanie Jezusa. Na bogato.
Pamiętajcie, że Władysław Hasior stworzył te prace kilka dekad temu i chociaż dzisiaj nie szokują już tak bardzo, to jednak wówczas były bardzo nowatorskie i uważam, że za mało mówi się o dadahasiorze.
A jak jest z Wami? Lubicie takie zabawy czy dla Was to nie jest sztuka, tylko pieróg z jagodami?
1 komentarz
Misterium przedmiotu Wladyslaw Hasior jako osoba spoza kręgu ludzi zajmujących się sztuka napisze krotko : jako dziecko zachwycałam się obrazami Salvadora Dali marzeniem było dorwac jakiś album !dzisiaj zaluje ze nie wiedziałam o tych pracach Hasiora a wystarczyl bilet PKP do Lublina .Minęło 30 lat a to co było wówczas tak odlegle było tak blisko. Hasior w tych pracach w moim odczuciu kompletnego naturszczyka sztuki nie przekazuje on pobudza jak Dali pozdrawiam