Wystawa „Gallen-Kallela. Mythes et nature” w Musée Jacquemart-André w Paryżu.
Miałam napisać o wystawie jednego z najsłynniejszych fińskich artystów – w Musée Jacquemart-André w Paryżu, ale w natłoku innych wpisów ciągle zapominałam. W tym roku pisałam o duńskim malarzu Vilhelmie Hammershøiu przy okazji jego oszałamiającej wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu, a w zeszłym roku o innym duńskim malarzu, Pederze Severinie Krøyerze i jego wystawie w Musée Marmottan Monet w Paryżu, ale fińskich artystów jakoś pomijałam.
Co znajdziecie w recenzji?
Tak więc nadrabiam na bogato i przed Wami Gallen, miłośnik wszystkiego, co fińskie – wsi, folklorów, mitów i natury – podróżnik, ilustrator, autor witraży, tapiserii, projektant mebli, a nawet mundurów wojskowych.
Chociaż wystawa „Gallen-Kallela: Mythes et Nature” już się skończyła, myślę, że z przyjemnością obejrzycie jego obrazy. Paryż poznał je w Musée d’Orsay w 2012 r., a 10 lat później Polska chyba nadal za bardzo ich nie zna, przynajmniej tak mi się wydaje. Z Finlandią bardziej kojarzą się sauny, Muminki i Nokie, a nawet ociekacze do naczyń (to w tym państwie je wynaleziono) niż malarze przełomu XIX i XX w., zresztą chyba tak w ogóle jest ze sztuką Skandynawią – trochę jesteśmy z nią nie bardzo.
Z Finlandii do Paryża. Nordyckie kółko wzajemnej adoracji
Gallen-Kallela urodził się w szlacheckiej rodzinie jako Axel Waldemar Gallén w Pori w Finlandii w 1865 r. Miał sześcioro przyrodniego rodzeństwa z poprzedniego małżeństwa ojca Petera Wilhelma Galléna, natomiast sam był trzecim z dzieci z drugiego małżeństwa tatusia z Anną Matyldą Wahlroos. W sumie w rodzinie było 14 dzieci, z których w dzieciństwie Galléna było w domu tylko kilka sztuk.
Po śmierci ojca 14-letni Gallen-jeszcze-nie-Kallela uczęszczał na zajęcia z rysunku w Fińskim Towarzystwie Artystycznym (późniejszej Akademii Sztuk Pięknych), po czym w 1884 r. – jak wszyscy – przeniósł się do Paryża, żeby studiować – jak wszyscy – w Académie Julian (to tam – w różnych okresach – uczyli się m.in. Pierre Bonnard, Alfons Mucha czy nasza Anna Bilińska-Bohdanowiczowa) oraz u Fernanda Cormona (to tam – w różnych okresach – dla odmiany uczyli się m. in. Henri de Toulouse-Lautrec, Henri Matisse czy Vincent van Gogh).
W Paryżu zaprzyjaźnił się z fińskim malarzem Albertem Edelfeltem, norweskim malarzem Carlem Dørnbergerem i szwedzkim pisarzem Augustem Strindbergiem. Do nordyckiego kółka wzajemnej adoracji należał też Edvard Munch, z którym w przyszłości Gallen będzie organizował wystawę.’
Atelier Kalela i artysta Gallen-Kallela
W tym okresie kursował między Finlandią a Paryżem, ale długo się nie nakrążył, bo w 1890 r. ożenił się z Mary Slöör, z którą miał troje dzieci: Impi Marjatta, Kirsti i Jorma, jak na jego wzorce rodzinne zatrważająco niewiele potomstwa. Podczas podróży poślubnej do Wschodniej Karelii Gallen zaczął zbierać materiały potrzebne do zilustrowania sagi narodowej Kalevala i rok później namalował przepiękny tryptyk „Mit Aino”, do którego pozowała mu żona.
W 1894/1895, nad jeziorem Ruovesi, kompletnie w środku niczego, zaprojektował i wybudował dla swojej rodziny chatę o nazwie Kalela (przez jedno „l”), wówczas zaczął posługiwać się nazwiskiem Gallen-Kallela, chociaż oficjalnie przyjmie je w 1907 r. W 1894 r. przeniósł się do Berlina, żeby nadzorować wystawę z Munchem, i tam dostał tragiczny telegram informujący o tym, że jego córka Impi Marjatta zmarła na błonicę.
W maju 1895 r. Gallen i Mary odwiedzili Londyn z zamiarem zakupu prasy graficznej, wówczas oszalał na puncie witraży, a niewiele później, podczas wycieczki do Florencji, para zahaczyła o Pompeje, gdzie artysta studiował sztukę fresków.
Wystawa Światowa w Paryżu i Biennale w Wenecji
I bardzo dobrze, że poszedł we freski, bo w 1900 r. namalował je do Pawilonu Fińskiego podczas Wystawy Światowej w Paryżu. W kolejnych latach tworzył cykle dekoracji ściennych m.in. do Mauzoleum Sigrid Juselius, które biznesmen Fritz Arthur Juselius zbudował dla swojej zmarłej córki Sigrid.
W 1908 r. z myślą o zainspirowaniu się nowymi prądami w sztuce Gallen-Kallela i jego rodzina przenieśli się do Paryża, jednak nie czuł już tego miasta, więc wyjechał do Afryki (Nairobi, a potem Kenii), gdzie spędził dwa lata i zdryfował w stronę ekspresjonizmu. Wrócił do Finlandii, po czym w 1914 r. został zaproszony do udziału na Biennale w Wenecji (szykował malowidła sufitowe o tematyce Kalevala), a państwo włoskie zleciło mu namalowanie autoportretu do Galerii Uffizi we Florencji. Gdy wybuchła wojna, jego obrazy pozostały we Włoszech.
Po I wojnie światowej, w 1923 r., Gallen-Kalela wylądował w USA, a rok później jeszcze dalej, bo w Meksyku. Do Finlandii powrócił w 1926 r., namalował kilka fresków na zamówienie Muzeum Narodowego oraz banku Kansallis-Osake-Pankki, nie przestawał też szkicować i pracować nad serią ilustracji do Wielkiej Kalevala.
W 1931 r., wracając z wykładu w Kopenhadze, Gallen-Kallela niespodziewanie zmarł na zapalenie płuc w Sztokholmie.
O wystawie „Gallen-Kallela. Mythes et nature”
Tyle o Gallenie, teraz o jego wystawie.
Wystawa „Gallen-Kallela. Mythes et nature” w Musée Jacquemart-André składała się z 70 prac i 6 obszarów tematycznych: „Naturalistyczny debiut” „Kallela, dom i praacownia”, „Botanika” „Kosmos”, „Pejzaże ciszy” i „Natura w majestacie”.
Wystawę otwiera autoportret artysty przy sztalugach, a zaraz za nim zaprezentowano naturalistyczne scenki rodzajowe z mieszkańcami okolicznych wsi, np. „Kobietę oprawiającą rybę” czy „Ciche cierpienie” z chłopem z oczami pałającymi gorączką z powodu urazu ręki, pojawiają się też bardziej beztroskie obrazy takie jak „Młoda dziewczyna tańcząca na wietrze”. Folklor jak ta lala.
Gallen-Kallela przeszedł do historii (sztuki) jako twórca serii obrazów inspirowanych epopeją narodową Kalevala, ale malował również scenki rodzajowe i pełne światła przepiękne nordyckie jeziorno-śnieżno-leśne krajobrazy zwane „paysages de silence” („pejzaże ciszy”), które stanowią znaczny procent prac pokazywanych na wystawie, co nie powinno jakoś szczególnie dziwić, skoro jej tytuł to „mity i natura”. W ramach natury pojawiły się również botaniczne szkice artysty.
Gallen-Kallela i freski do Mauzoleum Sigrid Juselius
Szalenie ciekawe są prace łączące zapędy florystyczne malarza z jego sympatią do portretowania bliskich. I tak np. swoją kuzynkę Ester von Christiersson maluje z dziewanną, chociaż właściwie to dziewannę maluje z Ester, ponieważ owo kwiecie zasłania jej twarz.
Jeszcze bardziej interesujący jest obraz „Wiosna. Portret Anny Slöör. Studium dla Mauzoleum Sigrid Juselius”, na którym jego żona pozuje ze ściętym kwiatem. Gallen-Kallela malując „Wiosnę” do mauzoleum zmarłej córki Juseliusa, jego zleceniodawcy, zestawił kwitnące drzewa (życie w rozkwicie) ze ściętym kwiatkiem (a więc martwym), tym samym porównując cykl natury z cyklem życia.
Do mauzoleum Sigrid Gallen stworzył również obraz „Kosmos”. Tematyka może zaskakiwać (gdzie dziewanna i jeziora, gdzie kosmos?), jednak artysta po śmierci swojej córki Impi Marjatta zaczął interesować się ezoteryką i duchowością. Poza tym był fanem astronomii i powieści science-fiction Camille’a Flammariona, zresztą założyciela i dyrektora obserwatorium astronomicznego w Juvisy-sur-Orge pod Paryżem.
Książki Flammariona o wdzięcznych tytułach takich jak „Koniec świata” już w 1894 r. opisywały istnienie innych zamieszkałych światów. Stąd w „Kosmosie” Gallena Saturn, Jowisz i Księżyc mają za towarzystwo organy, co odpowiada pitagorejskiej teorii harmonii niebiańskiej. W „muzyce sfer” chodzi o to, że odstępom między planetami odpowiadają interwały muzycznej. Gallen był totalnie zakręcony na punkcie tej koncepcji, mam wrażenie, że on był zakręcony na punkcie połowy pomysłów, z którymi się zetknął.
Twarz Boga i Ad astra, czyli Gallen-Kallela i jego kosmos
Kolejnym z serii „mauzoleum” obrazem jest „Twarz Boga”. Owa twarz jest na tyle dziwna, że bardziej pasowałby do niej tytuł „Marsjanie atakują”, „Bogowie: finalne starcie”, „Ostatni Bóg. Dalej już nic” czy coś takiego. Dla mnie twarz Boga Gallena wygląda bardziej jak twarz Obcego, ale może nie znam się na twarzach bogów i bóstw nordyckich, może w ogóle nie znam się na żadnych twarzach poza swoją własną. Chociaż tyle dobrego.
W tej „kosmicznej” sali pojawia się obraz „Ad Astra” („Do gwiazd”), na którym naga dziewczyna z rozpuszczonymi włosami wyglądającymi jak promienie słońca, zanurzona w czerwonej jak krew wodzie stoi z rozpostartymi ramionami, a na rękach ma stygmaty. Najbardziej symboliczny i najmocniejszy obraz na całej wystawie, nic dziwnego, że to on trafił na plakat.
Natomiast jeśli chodzi o pracę, która mnie, jako narciarkę, urzekła, to są to rzecz jasna „Narciarze. Akseli i Jorma Gallen-Kallela”. Artysta przedstawił siebie i syna zażywających tego najlepszego w kosmosie sportu w żywej i kolorowej stylistyce fowizmu oraz niemieckiego ekspresjonizmu, które to nurty dopiero co odkrył w Paryżu.
„Mit Aino”. Fińska saga narodowa Kalevala
Na zdjęciu widzicie mnie na tle spektakularnego tryptyku „Mit Aino”. Wiecie, to taka nordycka wersja naszej legendy o „Wandzie, co nie chciała Niemca”. Aino była siostrą Joukahainena, chłopaka o przeroście ambicji nad treścią. Wyzwał na pojedynek słynnego śpiewaka run, jednak starszy i potężniejszy Väinämöinen pokonał go dzięki magii i zatopił po czubek głowy w bagnie. Joukahainen zrobił biznes stulecia, bo w zamian za ocalenie życia obiecał, że odda mu swoją siostrę za żonę.
Aino widząc tego starego dziada, wolała się utopić, niż wyjść za niego za mąż, więc rzuciła się do jeziora. Väinämöinen próbował wyłowić ją za pomocą magicznej sieci, ale bogini wody Vellamo przemieniła Aino w małą rybkę, którą Väinämöinen odrzucił, nie spodziewając się, że jego niedoszła żona może być łososiem. Dziewczyna go wyśmiała i na zawsze znikła w wodzie. Koniec opowieści.
Na lewym panelu tryptyku widzicie spotkanie Väinämöinena i Aino w lesie, na prawym Aino rozpaczającą na myśl o swojej przyszłości z tym piernikiem, na centralnym panelu wędkującego Väinämöinena, który właśnie się orientuje, że odrzucił małą rybkę, czyli Aino, a przed tym wszystkim widzicie mnie.