Strona główna Felietony wernisażowe PATRONAT MEDIALNY WERNISAŻERII: „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego”, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie

PATRONAT MEDIALNY WERNISAŻERII: „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego”, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie

Wernisażeria
1 komentarz
Wystawa Sztuka dobrego myslenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie

Wystawa „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie.

DUMA!! OBJĘŁAM PATRONAT nad wystawą „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Od kilku lat jestem stałym patronem ekspozycji w Łazienkach, ale ta jest naprawdę wyjątkowa, bo dotyczy osoby, bez której nie objęłabym ani pół patronatu, bo nie miałabym nad czym. Oto i on: Stanisław Herakliusz Lubomirski, erudyta, koneser logiki, fan horoskopów oraz założyciel Łazienek Królewskich. 

Wystawa „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” , Muzeum Łazienki Królewskie

Z okazji 350. rocznicy nabycia dóbr ujazdowskich przez Lubomirskiego w Muzeum Łazienki Królewskie zorganizowano wystawę „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego”, która jest prezentowana jest w dwóch budynkach: w Podchorążówce oraz naturalnie w Pałacu na Wyspie. W Podchorążówce znajdują się obiekty związane z Lubomirskim, historią rodu Lubomirskich oraz historią samych Łazienek, natomiast w Pałacu na Wyspie można podziwiać efekt działań prężnego Lubomirskiego. W sumie Pałac na Wyspie, budynek dawnej Łazienki, sam w sobie jest takim efektem.

Przekrój poprzeczny i podłużny Łaźni
Przekrój poprzeczny i podłużny Łaźni, obecnie znanej jako Pałac na Wyspie

Chociaż z roku urodzenia – 1641 r. – wynika, że jako żywo Stanisław Herakliusz Lubomirski przyszedł na świat w głębokim baroku, mentalnie był człowiekiem renesansu. Był politykiem (m.in. posłem na sejm i marszałkiem wielkim koronnym, odpowiednikiem naszego ministra spraw wewnętrznych) oraz filozofem. Po jego twórczości wnoszę, że nie tylko ekstremalnym neostoikiem, z tak egzotyczną dla mnie cnotą jak cierpliwość, ale i pasjonatem życia, a to już bliska mi postawa (zobaczcie ten cytat: „a przecie umrzeć nikomu się nie chce!”). 

Był też poetą polskim i łacińskim, autorem różnych traktatów, komedii, pieśni oraz mecenasem sztuki (m.in. fundatorem klasztoru Bernardynów na warszawskim Czerniakowie), a przede wszystkim właścicielem Łazienek i Puław. Uff. Chyba z grubsza wymieniłam, co najważniejsze.

Nieznany malarz, Portret Stanisława Herakliusza Lubomirskiego
Nieznany malarz, Portret Stanisława Herakliusza Lubomirskiego

Stanisław Herakliusz Lubomirski. Dzieciństwo

Jednak zanim należący do jednego z najbogatszych rodów magnackich w Rzeczypospolitej Stanisław Herakliusz Lubomirski został „mądrym marszałkiem” i „polskim Salomonem”, musiał się urodzić, co też uczynił 4 marca 1641 r. 

Jego ojcem był hetman wielki koronny Jerzy Sebastian Lubomirski, którego portret jest w Podchorążówce, a matką Konstancja z Ligęzów, na wystawie można zobaczyć ich medal małżeński. Konstancja wniosła w posagu trzy miasta, w tym Rzeszów wraz z zamkiem, 34 wsie i 21 folwarków. Stanisław Herakliusz miał trójkę młodszego rodzeństwa: dwóch braci, Hieronima Augustyna i Aleksandra Michała, oraz siostrę Krystynę. Mocno szowinistycznych podejściem wykazali się ich rodzice, bo tylko córka nie miała dwóch imion. 

Po śmierci Konstancji Jerzy Sebastian ożenił się z Barbarą Tarło, po czym na świecie pojawiło się przyrodnie rodzeństwo Stanisława Herakliusza: Franciszek Sebastian Lubomirski, Jerzy Dominik Lubomirski i Anna Krystyna. Druga Krystyna już miała drugie imię, w zasadzie to nawet pierwsze. Szowinizm wyparował.

Malarz nieznany, Portret Jerzego Sebastiana Lubomirskiego
Malarz nieznany, Portret Jerzego Sebastiana Lubomirskiego

Stanisłąw Herakliusz Lubomirski. Dorosłość

Stanisław Herakliusz powielił schemat ojca, też miał dwie żony. W 1668 r. ożenił się Zofię Opalińską, która wniosła w posagu Puławy. Zmarła po siedmiu latach małżeństwa i rok po jej śmierci, w 1676 r., Stanisław Herakliusz ożenił się z Elżbietą Denhoff. Z Zofią miał córkę Elżbietę, działaczkę polityczną, mecenaskę sztuki oraz właścicielkę Wilanowa, a z Elżbietą – znaczy z drugą żoną, nie z córką – trzech synów: Teodora, Franciszka i Józefa. Na wystawie są prezentowane portrety wszystkich trzech kobiet życia Lubomirskiego.

Zofia, Pierwsza żona S.H. Lubomirskiego, córka Elżebita i Elżbieta, druga żona
Zofia, pierwsza żona S.H. Lubomirskiego, córka Elżbieta i Elżbieta, druga żona

Stanisław Herakliusz Lubomirski za życia (trudno, żeby pośmiertnie) pełnił liczne funkcje państwowe, ale najciekawsze są te, które sprawował do śmierci: od 1660 r. był starostą spiskim, a od 1676 r. marszałkiem wielkim koronnym. Z ciekawostek: to on, jako marszałek, zarządził w Warszawie m.in. prace związane z brukowaniem ulic, a także budowę murowanych hal targowych wokół Rynku Starego Miasta (hale zakończyły żywot, gdy XVIII wiek również zakończył żywot).

Lubomirski w połowie 1701 r. poważnie zachorował i już z tego się nie podniósł. Zmarł w swoim Zamku Ujazdowskim z 16 na 17 stycznia 1702 r., tej samej nocy zmarła również jego żona Elżbieta.

Portret młodej dziewczyny z kwiatami (Zofii z Opalińskich Lubomirskiej?)
Portret młodej dziewczyny z kwiatami (Zofii z Opalińskich Lubomirskiej?)

Grand Tour Lubomirskiego. Edukacyjny rajd po Europie

Urodzenie w takiej, a nie innej rodzinie zapewniło Stanisławowi Herakliuszowi pieniądze, edukację i kontakty, natomiast pracowitość oraz inteligencję zawdzięczał wyłącznie sobie. Lubomirski od małego miał talent do języków i już jako 18-latek nawiązał kontakt z Athanasiusem Kircherem, niemieckim teologiem, wynalazcą, znawcą języków orientalnych, badaczem hieroglifów egipskich, medykiem i teoretykiem muzyki w jednym. Słowem – z jednym z największych i najsłynniejszych mózgów w całym baroku, kiedyś to były czasy, że celebrytami byli erudyci, teraz to nie ma czasów.

Rok później, w 1660 r., rozpoczął się Lubomirskiego dwuletni Grand Tour. Była to wywodząca się z kultury anglosaskiej i popularna w drugiej połowie XVII i pierwszej połowie XIX w. podróż edukacyjna, w ktorą wyruszali młodzi arystokraci oraz intelektualiści w celu zdobycia wiedzy o świecie i kulturze, poszerzenia swych horyzontów myślowych, wyrobienia gustu artystycznego, nabrania ogłady, a przede wszystkim tego, co dziś nazywamy networkingiem. Utworzony w 1987 r. program studenckiej wymiany Erasmus (nazwa na cześć Erazma z Rotterdamu) miał nieco podobne założenia, a na czym się skończyło, to wiadomo. Ostatecznie Erasmus więcej wspólnego ma z rozwojem fizjologicznym niż intelektualnym.

Na szczęście za czasów Stanisława Herakliusza Lubomirskiego „Erasmus” wyglądał inaczej. Podczas podróży – jak większość „grandtourowiczów” studiował m.in. we Francji, Włoszech, Hiszpanii i Wiedniu, dzięki czemu kiedy w marcu 1662 r. wrócił do Polski, w głowie i przed oczami miał najświeższe na kontynencie prądy myślowe i artystyczne, a także kulinarne. Zawsze mówię, że podróże kształcą, a szczególnie to mówię, gdy po takim „kształceniu” jestem 3 kg do przodu. Wiedza waży.

Typowy Grand Tour. Johann Heinrich Wilhelm Tischbein, Goethe w rzymskiej wsi
Typowy Grand Tour. Johann Heinrich Wilhelm Tischbein, Goethe w rzymskiej wsi. (Obrazu nie ma na wystawie).

Stanisław Herakliusz Lubomirski i polityka

Mam wrażenie, że jeśli chodzi o politykę, to życie Stanisława Herakliusza Lubomirskiego przypomina fascynujący serial pełen intryg i ważnych decyzji, aż dziw, że jeszcze Netflix się nim nie zainteresował. Już jako nastolatek, w 1658 r., Lubomirski został posłem na sejmik proszowicki, na którym podejmowano szalenie istotne dla kraju decyzje. Wyobrażacie sobie w tej roli dzisiejszego ucznia pierwszej klasy liceum? Bo ja średnio. Brzmię jak naczelny boomer w paleozoiku, ale trudno, w palzeoiku na pewno też byli ludzie, którzy z kolei brzmieli jak naczelni boomerzy proterozoiku.

Ale wracając do holecenu, aktualnej ery, ery, w której wymyślono określenie „boomer”: po śmierci Jerzego Sebastiana Lubomirskiego w 1667 r., starając się zrehabilitować go po rokoszu, Stanisław Herakliusz rozpoczął działalność polityczną: kandydował na posła w sejmach, pierwszy urząd, starostwo spiskie, objął, mając 19 lat, w 1670 r. został marszałkiem sejmu, w 1673 r. marszałkiem nadwornym koronnym, natomiast marszałkiem wielkim koronnym trzy lata później i pełnił tę funkcję dożywotnio. 

Jeszcze przed 30-tką Lubomirski uczestniczył w dwóch wyjątkowych sejmach: nadzwyczajnym i nadzwyczajnym abdykacyjnym (szałowe są te nazwy), na którym Jan II Kazimierz postanowił pozbyć się korony. 

Malarz nieznany, Portret Michała Korybuta Wiśniowieckiego
Malarz nieznany, Portret Michała Korybuta Wiśniowieckiego. (Obrazu nie ma na wystawie).

Konflikt Stanisława Herakliusza Lubomirskiego i Jana III Sobieskiego

Zdecydowanie największe wrażenie robi na mnie inne polityczne osiągnięcie Stanisława Herakliusza Lubomirskiego: w 1669 r. podpisał pacta conventa z nowym królem, Michałem Korybutem Wiśniowieckim. Pacta conventa było takim kontraktem, w którym zapisywano, co król powinien robić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Lubomirski był wiernym fanem Michała Korybuta Wiśniowieckiego, ale już z jego następcą, Janem III Sobieskim, był wieloletnim konflikcie, i to jeszcze na długo zanim Sobieski został królem.

Mieli kompletnie inne podejście do polityki plus dochodziły do tego osobiste animozje, ale przyjmuje się, że konflikt zaczął się w 1665 r., gdy Sobieski został marszałkiem wielkim koronnym zaraz po tym, jak sąd za wystąpienie przeciwko królowi Janowi Kazimierzowi pozbawił tegoż urzędu przywódcę rokoszy, czyli ojca Stanisława Herakliusza. W czasie rokoszu Sobieski oczywiście stanął po stronie króla, a więc po drugiej stronie barykady niż Jerzy Sebastian Lubomirski. W zamian kiedy Sobieski został marszałkiem, młody Lubomirski zwalczał i opozycję, i Sobieskiego, tkwiąc wiernie i dzielnie przy nowym królu, Michale Korybucie Wiśniowieckim.

Bitwa pod Mątwami na obrazie Mariana Adamczyka
Rokosz, czyli „Bitwa pod Mątwami” Mariana Adamczyka

Mimo że Lubomirski z Sobieskim mieli ze sobą gigantyczny problem, obaj wraz z kanclerzem wielkim koronnym Janem Wielopolskim należeli do włoskiej Akademii Argonautów, pierwszego na świecie towarzystwa geograficznego. I żeby było śmieszniej – o ile w 1670 r. na urząd marszałka nadwornego powołał Lubomirskiego Michał Korybut Wiśniowiecki, to już w 1676 r. na urząd marszałka wielkiego koronnego powołał go… (już król) Jan III Sobieski, czym strzelił sobie w kolano, bo potem nie mógł go się pozbyć.

Prawdopodobnie Daniel Schultz, Portret Jana III Sobieskiego (obrazu nie ma na wystawie)
Prawdopodobnie Daniel Schultz, Portret Jana III Sobieskiego. (Obrazu nie ma na wystawie).

Dworskie intrygi. Tak się hejtuje w baroku

Jakby się nie starał, nie za bardzo mógł nie obsadzić Lubomirskiego w tej funkcji, bo w 1674 r., kiedy Polska wybierała nowego króla, którym został jak wiadomo Sobieski, Stanisław Herakliusz był już sędzią generalnego sądu kapturowego. Za czasów bezkrólewia (w 1673 r., po śmierci Michała Korybuta Wiśniowieckiego, Rzeczpospolita Obojga Narodów została bez króla) to między innymi właśnie on dbał o to, żeby kraj nadal – mimo braku monarchy – mógł sprawnie i w spokoju funkcjonować, wysoko postawiony sędzia to w każdym wieku dobra fucha. W tym samym roku Lubomirski został też członkiem konfederacji generalnej na sejmie konwokacyjnym, czyli mówiąc po ludzku: na sejmie, który miał przygotować kraj do elekcji nowego króla i ustalić zasad przeprowadzenia tej całej kołomyi, w efekcie czego na tronie zasiadł jego wróg. A potem wróg Lubomirskiego, czyli Sobieski, musiał znosić swojego wroga, czyli Lubomirskiego, przy czym żaden nie mógł unikać kontaktów z drugim. No i jest pat.

Do końca życia Sobieskiego żarli się z Lubomirskim niemożebnie. Do do tego stopnia, że na dworze chodziły legendy o tym, jak jeden drugiemu na dworze utrudnia życie. A to król „zapominał” powiadomić marszałka o terminach posiedzeń rad senatu (a to marszałek miał potem przekazać dalej informację pozostałym senatorom), a to marszałek nie raczył pojawić się na uroczystości w kościele i przekazać komuś swojej laski, przez co wizycie króla nie towarzyszył odpowiedni ceremoniał. To tak, jakby wparował na uroczystość nie w koronie, tylko w czepku kąpielowym, gafa niebotyczna, protokół królewski się trzęsie, ludzie na trybunach robią falę i tak dalej. Kiedy Sobieski wysłał dworzanina, żeby poinformował Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, że ma lepiej wywiązywać się ze swoich obowiązków, ten kazał przekazać królowi, żeby przypomniał sobie, jak będąc marszałkiem u Michała Korybuta Wiśniowieckiego, sam nie lepiej się zachowywał. I tak dalej w tym stylu. Poziom piaskownicy, złotej, ale nadal piaskownicy. 

Laska marszałka wielkiego koronnego z czasów panowania Jana III Sobieskiego. Taką miał Stanisław Herakliusz Lubomirski.
Laska marszałka wielkiego koronnego z czasów panowania Jana III Sobieskiego. Taką miał Stanisław Herakliusz Lubomirski.

Antypatia Lubomirskiego nie wygasła nawet po śmierci wroga w 1696 r., tylko przeszła na kolejne pokolenie: ostro sprzeciwiał się temu, żeby to syn Sobieskiego, Jakub Ludwik, został królem. Najpierw Lubomirski poparł kandydaturę francuskiego księcia Franciszka Ludwika Burbona-Contiego, a po jego porażce przerzucił się na Sasów/Wettynów i kibicował Augustowi II Mocnemu.

Anonimowy śląski malarz, Portret Jakuba Ludwika Sobieskiego
Anonimowy śląski malarz, Portret Jakuba Ludwika Sobieskiego. (Obrazu nie ma na wystawie).

Stanisław Herakliusz Lubomirski i literatura

Mimo tego dziecinnego zachowania, Stanisław Herakliusz Lubomirski był jednym z najlepiej wykształconych ludzi swoich czasów: wielkim erudytą, oratorem (na wystawie w Muzeum Łazienki Królewskie jest egzemplarz jednej z jego dwóch mów wydanych drukiem) oraz bibliofilem. W Podchorążówce można zobaczyć niektóre pozycje z jego zbiorów, np takie smaczki jak. „Corpus Caesarianum” z XV w. (Gajusz Juliusz Cezar, Aulus Hircjusz; warsztat Mattea Felicego), rękopis zawierający pięć prac o wojnach toczonych przez Juliusza Cezara.

Rembrandt, Anioł opuszczający rodzinę Tobiasza
Rembrandt, Anioł opuszczający rodzinę Tobiasza

Razem z Wacławem Potockim Stanisław Herakliusz Lubomirski należał do najwybitniejszych polskich pisarzy XVII w., a jego krążące dookoła literatury, polityki i religii publikacje były bestsellerami w staropolce; niekiedy wydawał je pod pseudonimami Stanislaus Lysimachus Eques Polonus i Mirobulius Tassalinus. Pisał w różnych stylach oraz gatunkach, zero granic, ni kordonów, zdarzały mu się i traktaty polityczne, i rozważania etyczne, i poematy parabiblijne, i sielanki („Ermida albo królewna pasterska”, 1664 r.). i oparte na nowelach Boccacia komedie („Don Alvarez”), a nawet i liryki erotyczne. Co prawda jego „Trafunek nieszczęśliwy” w porównania np. do twórczości żyjącego w 1 w. p.n.e. rzymskiego poety Katullusa jest wyuzdany jak opakowanie po jogurcie. Czyli nie bardzo. Natomiast na wystawie urzekł mnie „Tobiasz wyzwolony” Lubomirskiego, wierszowany barkowy romans oparty na biblijnej Księdze Tobiasza, z którym w Podchorążówce sąsiadują przecudne ryciny Rembrandta. 

Na wystawie w Łazienkach Królewskich można podziwiać również m.in. Stanisława Herakliusza Lubomirskiego „Drogie Ecclesiastesa i Prowerbialisty Pańskiego Wybory”. Intrygująco brzmiący werbialista to równie intrygująco brzmiący przysłowista, przynajmniej tak to słowo tłumaczy Benedykt Chmielowski w „Nowych Atenach”, jednej z pierwszych polskich encyklopedii powszechnych. „Drogie Ecclesiastesa…” jest poetycką parafrazą Księgi Koheleta (zwanej też Księga Eklezjasty), przy czym za czasów Stanisława Herakliusza uważano, że jej autorem jest król Salomon. Dopiero w XIX w. zorientowano się, że no niekoniecznie.

Stanisław Herakliusz Lubomirski, Tobiasz wyzwolony
Stanisław Herakliusz Lubomirski, Tobiasz wyzwolony

„Polski Salomon”, czyli rady coacha Lubomirskiego 

Jednak najbardziej nowatorskie pod kątem formuły są „Rozmowy Artaksesa z Ewandrem” (1683 r.). Jest to moralizatorska powieść dyskursywna, czyli taka, która łączy esej z dialogiem, formą przekazu, jaką Lubomirski bardzo lubi. Artakses i Ewander, „znacznego urodzenia osoby”, prowadzą 13 szalenie naszpikowanych wiedzą i przemyśleniami rozmów, czego tam nie ma – oprócz polityki (wiadomo), etyki (też wiadomo) pojawiają się tematy estetyczne, a nawet przyrodnicze.

Głównym celem tej lektury jest uświadomienie i wyedukowanie czytelników, co mają robić, żeby należeć, do tzw. „wielkich ludzi”, wielkich w znaczeniu nie wzrostu, tylko ducha. W skrócie: trzeba tak jak Lubomirski być stoikiem. Nie ulegać nadmiernym popędom i namiętnościom, brać życie, jakim jest, cieszyć się z tego, co się ma, bo i tak wszyscy kiedyś umrzemy („Grób za kolebką o mały włos chodzi”). Dziś pewno byśmy powiedzieli, że marszałek koronny stawiał na samorozwój, mentoring i szwedzkie lagom, a nie na neostoicyzm i vanitas vanitatum. Kompletnie nie mam pojęcia, jak ludzie przed XXI w. funkcjonowali bez tych pojęć, teraz wszystko pod nie się podpina.

Co prawda w tej neostoicko-lagomowej książce są nieco pretensjonalne fragmenty, takie jak np. ten, gdy Artakses peroruje, że żeby być człowiekiem „godnym i wielkim” nie potrzebna jest jakaś nadmiernie rozbuchana edukacja (vide: Grand Tour jest przereklamowany), wystarczy wrodzony rozsądek. Po czym dopowiada, że ów wrodzony rozsądek jednakowoż musi być: „dobrze oświecony”. Ciekawa jestem, w jaki sposób można mieć „oświecony” rozsądek bez edukacji. Wnoszę, że Lubomirski do końca życia nie stracił nadziei i ciągle uważał, że natura zadbała o to, żeby człowiek z gruntu kierował się cnotą i roztropnością. OPTYMISTA.

Stanisław Herakliusz Lubomirski, Rozmowy Artaksesa z Ewandrem
Stanisław Herakliusz Lubomirski, Rozmowy Artaksesa z Ewandrem

Jak pięknie próżnować i kiedy geniusz może mieć bajzel. „Rozmowy Artaksesa z Ewandrem”

Brzmi to potwornie nudno i patetycznie, trochę tak jest, na szczęście napuszonemu językowi i nienaturalnemu niekiedy prowadzeniu dialogów towarzyszą zabawne fragmenty. Np. gdy Artakses przyszedł do Ewandera, ten zaczął przepraszać, że przyjmuje go w pomieszczeniu, w którym jest bałagan, wszędzie porozrzucane są lity, jakieś papiery, pisma urzędowe i tak dalej, ale dopiero co przyszła poczyta. 

Na co Artakses odpowiada:

„nie jest to nieporządek, ale porządek ludzi wielkich, i owszem, byłby to nieporządek, gdyby to nie było u człowieka, o którego głowę gmin spraw i zabaw opiera się”. Czyli jeśli ludzie, którzy mają wiele na głowie, mają bajzel, to to wcale nie jest bajzel, tylko porządek według wybitnych jednostek. Taka barokowa mądrość w stylu kubka do kawy z napisem: „porządek może mieć każdy Ale tylko geniusz panuje nad chaosem!”.

A to mój drugi ulubiony fragment z rozmów tych dwóch „geniuszy”:

 „Insza jest rzecz próżnować, a insza nic nie robić […] Próżnowanie od próżności jest nazwane, ale nie próżność od próżnowania. Kto próżne i daremne dzieła robi, ten próżnuje. Wakacyja i profesyja każdego człowieka pokazuje, jeśli kto próżnuje albo nie”. Po czym Lubomirski dodaje: „jest nie mniejsza doskonałość umieć pięknie próżnować”. 

Nie wiem, jak tam jest z Wami, ale ja, chociaż teoretycznie są „wakacyję”, niestety nie mogę próżnować, ani pięknie, ani brzydko, w ogóle nie mogę próżnować.

Traktat o rządzeniu „De vanitate consiliorum” i „Adverbia moralia”, konkretny przykład poezji konkretnej

Na wystawie znajduje się też egzemplarz najpopularniejszego traktatu Stanisława Herakliusza Lubomirskiego – „De vanitate consiliorum” [O ułudzie rad] z 1699 r., jak to ja zawsze się śmieje – podręcznika do zarządzania królestwem. Ma on formę 25 rozmów między Vanitas (Próżnością, Ułudą) a Veritas (Prawdą) dotyczących różnych aspektów spraw politycznych (tytułowych rad), m.in. przymierzy, podatków, obsadzania urzędów, a w szczególności zaś projektów naprawy państwa. Dostało się szlachcie, sejmowi i modelowi demokracji szlacheckiej z liberum veto na czele.

Z dialogów między Ułudą a Prawdą wyłania się Lubomirskiego nie tylko krytyka polityki państwowej, ale i autentyczna troska o Rzeczpospolitą, zabarwiona głębokim pesymizmem. Wydźwięk jest równie radosny jak w znacznie późniejszym, bo z 1862 r., „Stańczyku” Jana Matejki. Miejscami „De vanitate consiliorum” kojarzy mi się też z „trzcina myślącą” Blaise’a Pascala („Myśli”, 1670 r.), co widać szczególnie w zdaniach w tym stylu: „Ludzkie zamysły, jak liście na wietrze, często unoszą się bez celu, nie zważając na to, co naprawdę trwałe i wieczne”. W sumie to nie powinno dziwić, bo nawet podejście do wiary Lubomirskiego było bliskie poglądom Pascala. 

Stanisław Herakliusz Lubomirski, Adverbia moralia (Mirobulli Tassalini Adverbiorum moralium sive de virtute et fortuna libellus)
Stanisław Herakliusz Lubomirski, Adverbia moralia (Mirobulli Tassalini) Adverbiorum moralium sive de virtute et fortuna libellus). Ryciny autorstwa Tylmana z Gameren.

Jako że jedną z odnóg mojego obszernego wykształcenia jest literaturoznawstwo, na wystawie rzuciłam się na twórczość Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, jednak najbardziej na „Adverbia moralia”. Publikacja ta to idealny i chodliwy w baroku przykład tzw. poezji konkretnej, czyli (u)tworu łączącego elementy poezji i sztuk wizualnych. „Adverbia moralia” jest zbiorem rozważań, z których każde Lubomirski napisał w ten sposób, żeby jak najczęściej powtarzał się w nim określony łaciński przysłówek, przyimek czy spójnik (np. bohaterem „Adverbium dziewiątego” jest „si” – gdyby, jeżeli). Zbiór powalił ówczesnych odbiorców szałowym układem graficznym oraz pięknymi rycinami Tylmana z Gameren, niderlandzkiego architekta, którego do Warszawy sprowadził Lubomirski. 

Projekt Przedsionka Łazienki, Tylman von Gameren
Projekt Przedsionka Łazienki, Tylman z Gameren

Tylman z Gameren. Najbardziej mazowiecki z niderlandzkich architektów

Tylman z Gameren zaprojektował m.in. przypominający włoską willę pałac w Puławach, które do małżeństwa ze Stanisławem Herakliuszem wniosła jego pierwsza żona, Zofia Opalińska, na wystawie można zobaczy sześć rysunków tegoż pałacu. Była to pierwsza realizacja Tylmana dla rodziny Lubomirskich, potem już poszło, to on zaprojektował m.in. kościół na Czerniakowie, w którym w 1702 r. Lubomirski został pochowany. Jednak zanim umarł, zachwycony zdążył podsumować świątynię: „żadnemu w piękności roboty nie ustąpi z polskich”. W Podchorążowce znajduje się nawet tablica pamiątkowa ku czci Stanisława Herakliusza z napisem: „zmów modlitwę za duszę jego [Lubomirskiego – K.T.] i kraj któremu cnotliwie służył” (błąd interpunkcyjny zgodny z tablicznym oryginałem, zjadać to ja mogę czipsy i litery, ale nie przecinki).

Na wystawie „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” eksponowane są ryciny z projektami ołtarza czy elewacji frontowej dla kościoła na Czerniakowie, jak i m.in. dekoracji rozrywkowego pawilonu w Siekierkach, obecnie części Warszawy. Nie wiadomo, czy ostatecznie pawilon zatrzymał się na etapie projektu Tylmana, czy powstał, jednak według planów miał stanąć naprzeciwko pałacu w Czerniakowie, a dostęp byłby jedynie drogą wodną.

Tylman von Gameren, Projekt dekoracji pawilonu w Siekierkach pod Warszawą
Tylman von Gameren, Projekt dekoracji pawilonu w Siekierkach pod Warszawą

Dla mnie ciekawe jest to, że to właśnie Tylman z Gameren był odpowiedzialny za Pałac Krasińskich w Warszawie, zwany też Pałacem Rzeczypospolitej, który dopiero co, bo w maju 2024 r., został pierwszy raz w historii udostępniony publiczności. Od dzieciństwa często bywam w Ogrodzie Krasińskich, w dodatku obok znajduje się wybieg dla psów, na którym jestem kilka razy w tygodniu z Guccim (naczelna wododawczyni pozdrawia wszystkie pieski!!). Sami więc rozumiecie, ile zawdzięczam Tylmanowi, a właściwie Lubomirskiemu. 

Jednak bezapelacyjnie znacznie więcej Tylmanowi zawdzięczają Łazienki Królewskie.

Jazdów w średniowieczu. Gród i dwór Piastów

A w ogóle z Łazienkami Królewskimi to było tak: w średniowieczu Łazienki Królewskie rzecz jasna nie istniały, w ich miejscu znajdował się Jazdów (jeszcze nawet nie Ujazdów), powstały prawdopodobnie na początku XIII w. historyczny gród i dwór książąt mazowieckich. Jeśli chodzi o teren Warszawy, był to drugi – po Bródnie – najstarszy gród. Bródna nic nie pobije, bo założono je już w IX w. Chociaż po drugiej stronie Wisły czas zawsze inaczej płynie, więc nie wiem, jak to naprawdę było. 

Jazdów pełnił ważną rolę, bo strzegł osady handlowej Solec (obecnie owa osada jest częścią Śródmieścia i sąsiaduje z Powiślem), portu przeładunkowego soli kamiennej, w którym istniała przeprawa na drugą stronę Wisły (tej z dziwnie płynącym czasem), do jeszcze starszej, bo powstałej w połowie XI w. wsi Kamion (obecnie to Kamionek, obszar Pragi-Południe). Do przeprawy prowadził wąwóz przecinający skarpę wiślaną (dzisiejsza ulica Agrykola), a że była to osada leżąca u jazdu, stąd nazwa Jazdów, a później Ujazdów.

O zaplecze gospodarcze Jazdowa dbała wieś Mokotowo (obecnie Mokotów, wiadomo), a do jego obrony miała powstać strażnica we wsi Służewo (obecnie Służew, obszar na granicy dwóch dzielnic – Mokotowa i Ursynowa). Jazdów brzmi jak średniowieczne Centrum Warszawy, ale trochę tak było, chociaż samej Warszawy jeszcze nie było.

Portret imaginacyjny Konrada II czerskiego z połowy XVII w. w Kościele Świętej Trójcy w Błoniu
Portret imaginacyjny Konrada II czerskiego z połowy XVII w. w Kościele Świętej Trójcy w Błoniu. (Obrazu nie ma na wystawie).

Rozrywki książąt mazowieckich

Widocznie nie za bardzo im poszło nie tylko ze strażnicą, ale ogólnie z fortyfikacjami, bo gród zniszczono niedługo po jego powstaniu – w 1262 r. najechali go Litwini, zabili włodarza, księcia mazowieckiego Siemowita I, a jego syna, Konrada II, więzili przez dwa lata. Ledwo gród w miarę ogarnięto, znów go zniszczono: w 1282 r. „przysłużył się” temu książę płocki Bolesław II, który walczył z księciem czerskim, czyli owym Konradem II. A mówiąc po ludzku: brat walczył z bratem, w dodatku Bolesław wściekły, że Konradowi, trafił się lepszy kawałek Mazowsza, „zabrał towaru mnogo i ludzi złupił”.

W średniowieczu to się nie patyczkowali, po co najeżdżać na inne państwo, jak można wojować u siebie, w dodatku w obrębie najbliższej rodziny. Swoją drogą, nie wiadomo, dlaczego Konrada II Czerskiego porwano na Litwę, a Bolesława II Mazowieckiego nie. Tak czy inaczej Bolesław II był tak wściekły z podziału ziem (nie to, że z Płockiem jest coś nie tak), że tłukł się z bratem prawie przez dekadę. Nic z tej rodzinnej kłótni nie wynikło, poza zniszczeniem znacznej części Mazowsza. 

Mimo tych drobnych niesnasek (demolki pół regionu) bracia w końcu się pogodzili, do czego przysłużył się inny konflikt Bolesława II, tym razem o tron w Małopolsce. Po śmierci księcia Leszka Czarnego zgadał się m.in. z jego przyrodnim bratem, Władysławem Łokietkiem, wówczas jeszcze „zaledwie” księciem kujawskim. Bolesławowi II dzięki wsparciu Łokietka udało się pokonać oddziały sojuszników księcia wrocławskiego Henryka IV Prawy i wywalczył władzę nad Krakowem.

Jan Matejko, Król Władysław Łokietek zrywa układy z Krzyżakami w Brześciu Kujawskim
Jan Matejko, Król Władysław Łokietek zrywa układy z Krzyżakami w Brześciu Kujawskim. (Obrazu nie ma na wystawie).

Kiedy Warszawa była Warszową

Możni małopolscy zbuntowali się, że im tu jakiś Mazowszanin się wpycha (ech, ta odwieczna miłość Krakowa do Warszawy), w efekcie ich „niezadowolenia” z władzy nad Krakowem zaczął ją sprawować Łokietek, a Bolesław II wrócił na Mazowsze. Niebawem jednak Henryk IV Prawy wykosił w Krakowie Łokietka (a z Wrocławiem jakoś Kraków nie miał nigdy problemu). Łokietek nie wyszedł na tym wszystkim jakoś tragicznie, bo ostatecznie został pierwszym władcą Polski koronowanym w katedrze wawelskiej. No nie najgorzej. 

W każdym razie plusem awantury małopolskiej – oprócz pogodzenia się braci – było założenie przez Bolesława II nowego grodu 4 km od Jazdowa, w miejscu dzisiejszej Starówki i Zamku Królewskiego, nad znacznie wówczas szerszą Wisłą. Na ok. 20 hektarach uformowała się tzw. Stara Warszawa (zwana Warszową, przez „o”, jak Warszawa w języku francuskim Varsovie). Właścicielami gruntów, na których leżała, była grupa bogatych kupców, których Bolesław II sprowadził najprawdopodobniej z Torunia. Jako warszawiankę od pokoleń nie przestaje zadziwiać mnie fakt, że do XV w. sądem wyższym dla Warszawy była rada miejska Torunia, chociaż już w 1413 r. oficjalnie przeniesiono stolicę Mazowsza z Czerska do Warszawy.

Dla historii Łazienek Królewskich najistotniejsze jest to, że dzięki nowej „zabawce” brata Konrad II „zabrał” dwór z Jazdowa do Warszowy, pewno doszedł do wniosku, że z tą lokalizacją musi by coś nie tak, skoro raz po razie zrujnowano mu domostwo. Obecnie w Łazienkach w miejscu, gdzie prawdopodobnie znajdował się ów średniowieczny gród, stoi kolumna z datą „1262” upamiętniającą rok pierwszego udokumentowanego w źródłach pisanych wydarzenia związanego z grodem w Jazdowie – napaści Litwinów.

Stojąca w Łazienkach Królewskich kolumna upamiętniającą gród Jazdów i zniszczenie go w 1262 r. przez Litwinów.
ńStojąca w Łazienkach Królewskich kolumna upamiętniającą gród Jazdów i zniszczenie go w 1262 r. przez Litwinów.

Jazdów trafia do Korony, a korony trafiają do Jazdowa

Drugi okres w dziejach Jazdowa zaczął się w XVI w., kiedy wygasła linia rodu książąt mazowieckich, a ich ziemie wcielono do Korony Królestwa Polskiego. To właśnie Jazdów po śmierci króla Zygmunta Starego w 1548 r. wybrała Bona na swoją siedzibę.  Jednak najpierw musiała ją zbudować, po starej nie został kamień na kamieniu, a trudno, żeby królowa spała pod namiotem. Może w Lombardii były takie zwyczaje, ale na Mazowszu zawsze traktowano koronowane głowy z szacunkiem. Tak więc królowa zleciła budowę drewnianego dworu nieopodal dawnego grodu, a zarazem mniej więcej tam, gdzie dziś stoi Zamek Ujazdowski.

W latach 70./80. XVII w. drewniany gród Bony rozbuduje jej córka, królowa Anna Jagiellonka. W letniej podmiejskiej rezydencji będzie spędzać sporo czasu ze Stefanem Batorym, który ślubem w 1576 r. zrobił biznes życia: nie musiał czekać, aż wybierze się go na króla, bo przez sam fakt bycia mężem dziedziczki korony w pakiecie z obrączką dostał koronę. W dworze Jagiellonki wiele się działo, m.in. to tu, podczas wesela Jana Zamoyskiego i Krystyny Radziwiłłówny, odbyła się premiera „Odprawy posłów greckich” Jana Kochanowskiego. Ktoś na weselu ma oczepiny, a ktoś premierę pierwszej na świecie tragedii napisanej w języku polskim.

Warsztat Lucasa Cranacha Młodszego, Portret Anny Jagiellonki
Warsztat Lucasa Cranacha Młodszego, Portret Anny Jagiellonki. (Obrazu nie ma na wystawie).

Następnie do Jazdowa dorwał się siostrzeniec bezdzietnej Anny Jagiellonki, król Zygmunta III Waza. Po przeniesieniu w 1596 r. stolicy z Krakowa do Warszawy, monarcha rozpoczął przebudowę Zamku Królewskiego (pierwotnie również rezydencji książąt mazowieckich, ci to umieli się ustawić), więc musiał w tym czasie gdzieś mieszkać. Padło na dwór Anny Jagiellonki, która niedawno zmarła. Król zarządził modernizację (ewidentnie Zygmunt III Waza lubił przeprowadzki i remonty), w efekcie czego w pierwszych latach XVII w. budowla pod względem rozplanowania i kompozycji jako przykład tzw. villa suburbana (w wolnym tłumaczeniu: luksusowa chałupa podmiejska), nawiązywała do renesansowej architektury włoskiej, a właściwie do starorzymskiej. Kto bogatemu zabroni w środku baroku budować w stylu antycznym. Nikt.

Martin Kober, Zygmunt III Waza, król Rzeczpospolitej Obojga Narodów i Szwecji
Martin Kober, Zygmunt III Waza, król Rzeczpospolitej Obojga Narodów i Szwecji (Obrazu nie ma na wystawie).

Potop szwedzki w Ujazdowie

Po czym nadeszła pora na kolejną budowę, mówiłam, że Zygmunt III Waza miał melodię do remontów, to był Król-Castorama („budujesz, remontujesz, rządzisz, urządzasz”). Kiedy już zamieszkał w Zamku Królewskim (wiecie, tym wyremontowanym), w miejscu drewnianego dworu ujazdowskiej w 1624 r. postanowił wystartować z budowaniem (niespodzianka!!) nowego zamku, wczesnobarokowego pałacu, zwanego później (kolejna niespodzianka!!) Zamkiem Ujazdowskim; mniej więcej w tym czasie nazwa Ujazdów zaczęła wypierać Jazdów. W końcu na Ujazdowie stanął porządny murowany dwór, wszak król Polski i Szwecji nie mógł mieszkać w jakieś wiejskiej chacie z drewna, nawet, jeśli to była „chata” Jagiellonów.

Zygmunt III Waza zmarł na udar mózgu w 1632 r. (zawsze mówię, że remonty wykańczają), ale budowa Zamku Ujazdowskiego jeszcze się nie skończyła, kontynuował ją następny król z dynastii Wazów, Władysława IV. Niestety złoty wiek rezydencji królów polskich przerwał potop szwedzki, a właściwie król Karol Gustaw, który za czasów panowania Jana II Kazimierza, w1655 r., zainstalował się w Ujazdowie, podczas opuszczania Warszawy kompletnie go okradając oraz niszcząc 

Zamek Ujazdowski dziś, lata 20. XXI w. Od 1985 r. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie.
Zamek Ujazdowski dziś, lata 20. XXI w. Od 1985 r. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie.

Potop szwedzki, obok II wojny światowej, był najbardziej niszczycielskim i śmiercionośnym konfliktem w całej historii Rzeczypospolitej Polskiej, mam wrażenie, że trochę za mało się o tym mówi. W wyniku działań wojennych ludność Warszawy zmniejszyła się aż o 90%!! Do dziś nie zostały w większości odzyskane gwizdnięte przez Szwedów dobra kultury polskiej, m.in. dwa lwy z brązu, zrabowane z Zamku Królewskiego w Warszawie, które do dziś jak gdyby nigdy nic w najlepsze zdobią siedzibę królewską w Sztokholmie. Wyguglujcie sobie.

Stanisław Herakliusz Lubomirski nabywa Ujazdów

Tak czy inaczej złupiony Zamek Ujazdowski Jan II Kazimierz na krótko przed swoją abdykacją w 1668 r. i wybyciem do Francji przekazał swojemu współpracownikowi, podkomorzemu koronnemu Teodorowi Denhoffowi. To on odstąpił teren bohaterowi wystawy w Muzeum Łazienki Królewskie, Stanisławowi Herakliuszowi Lubomirskiemu, nota bene swojemu przyszłemu zięciowi, wówczas będącemu jeszcze w związku z pierwszą żoną. 

W każdym razie od 1674 r., kiedy Ujazdów wraz ze Zwierzyńcem, terenem leśnym, w którym dawni książęta mazowieccy polowali na zwierzynę, trafił w ręce Lubomirskiego, zaczął się jego okres prosperity. To właśnie tutaj marszałek kazał zbudować Ermitaż (lata 70. XVII w.) oraz barokowy Pawilon Kąpielowy (1683 r., dziś znany jako Pałac na Wyspie, od którego pierwotnej funkcji – Łazienki – pochodzi nazwa Łazienki Królewskie.

Projekt środkowego okna elewacji północnej łazienki
Projekt środkowego okna elewacji północnej łazienki

Natomiast Ermitaż, pierwotnie zwany Eremitorium (z łac. pustelniasamotnia), był miejscem do dumania, można było medytować oraz rozmyślać nad sensem życia, a także zastanawiać się, jaki remont by tu jeszcze strzelić. Oba budynki zostały zaprojektowane przez Tylmana z Gameren, bo kogóż innego mógłby Stanisław Herakliusz Lubomirski zapędzić do roboty. Tylmanowi zlecił też modernizację Zamku Ujazdowskiego oraz projekt nowego wystroju wnętrz. 

Koniec Łazienek Lubomirskich. Wettynowie i Poniatowscy

Kiedy założyciel Łazienek zmarł w 1702 r., Ujazdów trafił do Wettynów. Syn Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, Teodor Józef Lubomirski (jego portret również można podziwiać na wystawie w Podchorążówce), wynajął Zamek Ujazdowski Augustowi II Mocnemu , który, jak każdy, chciał tu urządzić swoją letnią rezydencję. Też bym chciała.

Marcello Bacciarellio, Portret Augusta II
Marcello Bacciarellio, Portret Augusta II

Następnie w 1764 r. przyszła pora na kolejną królewską dynastię – Poniatowskich. Stanisław August Poniatowski, co prawda wówczas jeszcze nie król, a „zaledwie” stolnik litewski, kupił posiadłość́ od wdowy po Tadeuszu Józefie. Nabył ją z myślą o tym, że będzie idealna na prywatną letnią rezydencję królewską, jednocześnie w klimacie całkowicie różnym od oficjalnej siedziby w Zamku Królewskim, w której miał zaraz zainstalować się ostatni w historii król Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Co zrobił Stanisław August Poniatowski z Zamkiem Ujazdowskim? To, co każdy z jego poprzedników: unowocześnił go. Jednak równolegle król zajmował się Łazienkami Królewskimi, co go tak wciągnęło, że w 1772 r. zajmował się już tylko nimi, rezygnując z dalszej przebudowy Zamku Ujazdowskiego i ostatecznie taki lekko rozbebeszony w 1784 r. przeznaczył na… koszary Gwardii Pieszej Litewskiej. Zawsze mi trochę żal tego Zamku.

Viviano-Codazz-Marcello Bacciarelli, Potret aktorki Anny LampelCapriccio-z-lukiem-i-scena-rodzajow
Marcello Bacciarelli, Portret Stanisława Augusta Poniatowskiego w szatach koronacyjnych (obrazu nie ma na wystawie), zdjęcie jeszcze z moim starym logo.

Łazienki Królewskie Stanisława Augusta Poniatowskiego

W każdym razie jeśli chodzi o Łazienki Królewskie, to król zaszalał. Dawny barokowy pawilon Łaźni zgodnie z jego życzeniem w latach 1772–93 przebudowano (kolejny od „budujesz, remontujesz, rządzisz, urządzasz”) na klasycystyczny Pałac Na Wyspie. Za projekt odpowiadał włoski architekt Dominik Merlini (to on stał za przebudową wnętrz Zamku Królewskiego), współpracował z nim Jan Chrystian Kamsetzer, polski architekt i dekorator wnętrz pochodzenia niemieckiego (to on przebudował Amfiteatr w Łazienkach Królewskich), a autorami dekoracji malarskiej i rzeźbiarskiej byli m.in. Marcello Bacciarelli i Jan Bogumił Plersch.

Po przebudowie i rozbudowie Łazienek Królewskich park był publicznie dostępny, rodzina królewska mieszkała w Białym Domu, wyżsi urzędnicy dworscy w pałacu Myślewickim, a niżsi urzędnicy i służba – w Wielkiej Oficynie, sam zaś Stanisław August Poniatowski mieszkał rzecz jasna w Pałacu Na Wyspie. 

W lecie, od 1784 r., w sali jadalnej, za czasów Pawilonu Kąpielowego Stanisława Herakliusza Lubomirskiego pełniącej funkcję sypialni, odbywały się obiady czwartkowe, na które zapraszano słynnych pisarzy, naukowców, artystów i polityków. Natomiast wielkie imprezy, tańce czy bale, organizowano w nowej sali balowej. Na piętrze budynku znajdowały się apartamenty króla (gabinet, biblioteka, garderoba i sypialnia) oraz pokoje jego kamerdynera Franciszka Ryxa. Dodatkowo na piętrze zostały wydzielone zostały również mieszkanie dla bibliotekarza oraz przestrzeń dla osobistego strażnika monarchy.

Takie oto są losy dawnego Pawilonu Kąpielowego – od łazienki przez salę balową po muzeum.

Dawny Pawilon Kąpielowy, czyli Pałac na Wyspie w 2024 r.
Dawny Pawilon Kąpielowy, czyli Pałac na Wyspie w 2024 r.

Wystawa w Podchorążówce. Opowieść o założycielu Łazienek

350 lat po nabyciu Ujazdowa przez Stanisława Herakliusza Lubomirskiego w Muzeum Łazienki Królewskie zorganizowano wystawę poświęconą temu wyjątkowemu, pisarzowi, politykowi i mecenasowi sztuki.

Wystawa „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” w Podchorążówce składa się z kilku części: Łaźnia, Twórczość literacka, Fundacje, Polityka, Rodzina. Rozrzut eksponatów jest ogromny, a wiele z nich prezentowanych w Polsce po raz pierwszy!! Oprócz książek i obrazów można zobaczyć m.in. naczynia, w tym liturgiczne (np. złoty a skromny kielich czy piękną monstrancję), instalację prezentującą hipotetyczny wygląd bufetu w Zamku Ujazdowskim, a także związane z biasiadowaniem ryciny z XVI w. o tytułach tak wdzięcznych jak np. „Biały Król uczący się prowadzenia kuchni” Hansa Burgkmaiera i Josta de Negkera. Jak tak patrzę na niego, to widzę, że ma identyczne jak ja pojęcie o kuchni. Cokolwiek wątłe.

Hans Burgkmair, Jost de Negker, Biały Król uczący się prowadzenia kuchni, XVI w.
Hans Burgkmair, Jost de Negker, Biały Król uczący się prowadzenia kuchni, XVI w.

Chyba jednak najwięcej emocji na wystawie wzbudzają „śmiertelne eksponaty”: projekt nagrobka pierwszej żony Lubomirskiego, oczywiście autorstwa Tylmana z Gameren, oraz – nieco makabryczne – szkice portretowe zmarłej, również autorstwa Tylmana z Gameren. Jeśli dla Was to już brzmi makabrycznie, to teraz będzie gorzej: obok znajduje się prawdziwa suknia Zofii wyciągnięta z grobu. Na szczęście bez Zofii. 

Suknia grobowa Zofii z Opalińskich Lubomirskiej
Suknia grobowa Zofii z Opalińskich Lubomirskiej

Uczty, gwiazdy i inne arystokratyczne jazdy

Na wystawie są przepiękne (niewyciągnięte z grobu) portrety solo różnych Lubomirskich (np. Elżbiety z Denhoffów Lubomirskiej) czy jeden z moich ulubionych eksponatów – obraz „Uczta w Jaworowie” Fransa Geffelsa. Przy stole siedzi 26 osób, każda z nich jest podpisana, więc bez problemu można namierzyć Stanisława Herakliusza Lubomirskiego albo Jana III Sobieskiego, znamienne jest to, że króla i hetmana dzielą dwie inne osoby, sadzanie obok siebie wieloletnich wrogów nie jest najlepszym sposobem miłą atmosferę przy stole. Jednak dla mnie i tak wszystkich gości przyćmiła prawdziwa gwiazda obrazu: waza z miednicą w kształcie fontanny, w której pływają srebrne łabądki. Od teraz już nigdy nie spojrzycie w stronę nudnego talerza z Ikei. Nawet z zamkniętymi oczami. 

Frans Geffels, Uczta w Jaworowie
Frans Geffels, Uczta w Jaworowie

Ponieważ Lubomirski bardzo interesował się astrologią, chyba odziedziczył to po ojcu, na wystawie są takie smaczki jak horoskop Jerzego Sebastiana i Stanisława Herakliusza oraz horoskop na przejęcie Zamku Ujazdowskiego, zapewne Zygmunt III Waza w krypcie się przewraca z oburzenia. Niestety ponieważ nie znam się na horoskopach, to nie mogę połapać się w tej rycinie i powiedzieć Wam, czy się sprawdził, czy nie. Ale zakładam, że był pomyślny, bo w innym przypadku Lubomirski raczej w taki interes by się nie pakował.

W Podchorążówce prezentowane są również plany rezydencji ujazdowskiej, w tym różne projekty, m.in. elewacji, Przedsionka, Pokoju Kąpielowego, czy przekroje Łaźni, na których widać, gdzie przed wiekami, w jej centralnej części zwanej grotą, znajdowała się fontanna!!

Przekrój podłużny Łaźni, rysownik szwedzki, może Magnus Stenbock
Przekrój podłużny Łaźni, szwedzki rysownik, zapewne Magnus Stenbock. Na środku znajdowała się fontanna z wodą tryskającą do góry.

Obiektem, którego obecność na wystawie najbardziej mnie ucieszyła, jest poszet z 705 r. z rysunkami prezentującymi Łaźnię, autorem jest nieznany szwedzki rysownik, być może Magnus Stenbock. Dzięki niemu w końcu można zobaczyć sobie, jak to wszystko za Lubomirskiego wyglądało!! Małe, szare kwadraciki w środkowym pomieszczeniu z lewej strony (w dzisiejszym Pokoju Kąpielowym) to wanny, w kolejnym pomieszczeniu znajdował się kocioł podgrzewający wodę, na środku Pawilonu (dzisiejsza Rotunda) widać centralnie umieszczony basen z fontanną i tak dalej; z boku jest legenda, tak że prześledźcie projekt.Dodatkowe rozrywki zażywającym kąpieli zapewniały cztery wodotryski bijące z nisz do centralnego basenu. W baroku to jednak znali się na SPA.

Poszet z rysunkami prezentującymi Łaźńię, rysownik szwedzki, 1705
Poszet z rysunkami prezentującymi Łaźńię, rysownik szwedzki, 1705. W końcu wiadomo, jak wyglądała Łazienka.

Wystawa w Pałacu na Wyspie. Co zostało z Pawilonu Kąpielowego?

Oczywiście ani fontanna, ani wodotryski, ani tym bardziej wanny nie dotrwały do naszych czasów, na szczęściu we wnętrzach Pałacu na Wyspie wciąż są widoczne ślady barokowej Łaźni oraz Stanisława Herakiusza Lubomirskiego. I to jest druga część wystawy „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego”.

Po tym, jak Stanisław August przebudował Łazienkę, z jej pierwotnej fasady południowej nie za wiele zostało. Z czasów Lubomirskiego zachowały się znajdujące się nad drzwiami wejściowymi sfinksy i kartusz z inskrypcją: „ten dom nie znosi smutków, kocha pokój, dostarcza kąpieli, zachwala życie wiejskie i ma upodobanie w ludziach prawych”. Gdybym zmieniła „życie wiejskie” na „życie śródmiejskie”, to mogłabym powiesić dekorację z tym napisem u mnie w mieszkaniu.

Pokój Kąpielowy, za ścianą z lustrem było pomieszczenie z kotłem podgrzewającym wodę
Pokój Kąpielowy, za ścianą z lustrem było pomieszczenie z kotłem podgrzewającym wodę

Zachowały się też dwa medaliony. Znajdujący się nad prawym oknem odnosi się do geniusza (ale nie, że do mnie, już nie przesadzajcie, tylko do geniusza w mitologii rzymskiej, czyli do bóstwa opiekuńczego osoby mieszkającej w pałacu, a napis: „oblicze pogodne, głos szczery” miał gwarantować określone zachowanie gości (zero rozrób i intryg). Na medalionie jest też lira, symbol równości i zgody, oraz słońce, symbol najwyższej władzy. Coś jak Król Słońce, czyli Ludwik XIV, z którym Stanisław Herakliusz Lubomirski namiętnie korespondował, jeden z listów z 1685 r. możecie nawet zobaczyć w Podchorążówce.

Natomiast medalion umieszczony po lewej stronie odnosi się do bóstwa opiekuńczego całego pawilonu, niestety do naszych czasów nie zachował się ani wizerunek kaduceusza nad leżącym lwem (zwycięstwo mądrości nad okrucieństwem, te sprawy), ani napis głoszący: „umysłowi spokój, cnocie wolność”. Ale jakby coś, to macie gotowe pomysły na domowe inskrypcje. U mnie w kuchni nad płytą indukcyjną od 11 lat wisi oprawione żądanie „Więcej kultury!”.

Pokój Bachusa, przejście do Pokoju Kąpielowego
Pokój Bachusa, przejście do Pokoju Kąpielowego; nad drzwiami portret Augusta II

Pokój Bachusa i Pokój Kąpielowy. Płytki z Łaźni Lubomirskiego

W budynku dawnego Pawilonu Kąpielowego do oglądania mamy cztery pomieszczenia łaźniowe: Przedsionek prowadzący do Rotundy oraz dwa pokoje – Pokój Bachusa i Pokój Kąpielowy, w obu pokojach na ścianach zachowały się kafelki oraz rzeźby świadczące o dawnym, kąpielowym przeznaczeniu Pałacu na Wyspie. 

Zarówno Pokój Bachusa, jak i połączony z nim Pokój Kąpielowy są zdobione słynnymi flizami holenderskimi z lat 1690-1700, przede wszystkim utrechckimi, pisałam o tego typu wspaniałościach naściennych przy okazji wystawy „Świat Rembrandta. Artyści. Mieszczanie. Odkrywcy” w Zamku Królewskim w Warszawie w 2021 r. Mówiąc po ludzku: oba pomieszczenia są zdobione uroczymi biało-niebieskimi kafelkami ze scenkami z życia w Arkadii. Wiecie, wieś, sielanka, te sprawy. 

Niezależnie od częściowo zrekonstruowanych po wojnie dekoracji na ścianach w gablocie umieszczone są fragmenty 15 oryginalnych płytek z mniejszymi lub większymi ubytkami. Owe kafelki po wywołanym przez Niemców pożarze Pałacu na Wyspie w grudniu 1944 r. albo same odpadły ze ścian, albo zostały skute. Tak czy inaczej w 1952 r. znalazły się w rękach prywatnych (zaprawdę nie wiem, po co komuś był potrzeby ponad tuzin obtłuczonych płytek z dawnej polskiej rezydencji królewskiej), ale płytki wróciły do Łazienek tuż przed otwarciem wystawy, bo w lutym 2024 r!!

Pokój Bachusa, Pałac na Wyspie. Oryginalne 15 płytek
Pokój Bachusa, Pałac na Wyspie. Oryginalne 15 płytek, flizów holenderskich z lat 1690-1700, przede wszystkim utrechckich

Z kolei w Przedsionku szczęśliwie zachowała się znaczna część barokowych dekoracji, m.in. rzeźba „Marsa odpoczywającego” o rysach twarzy… Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. W życiu bym na to nie wpadła, gdyby tej ciekawostki o swoim przodku nie zdradził mi na wernisażu Jan Lubomirski-Lanckoroński. Z kolei nad drzwiami z Pokoju Kąpielowego do Przedsionka od czasów Stanisława Augusta wisi portret Stanisława Herakliusza Lubomirskiego (a właściwie osiemnastowieczne, zredukowane do popiersia powtórzenie zaginionego oryginału, taka połowiczna reprodukcja).

rzeźba „Marsa odpoczywającego” o rysach twarzy Stanisława Herakliusza Lubomirskiego
rzeźba „Marsa odpoczywającego” o rysach twarzy Stanisława Herakliusza Lubomirskiego

Pokój Kąpielowy

W narożnikach Pokoju Kąpielowego dawniej stały dwie obłożone białym marmurem kararyjskim wanny (albo cynowe, albo ołowiane, do końca nie wiadomo, jedno źródło mówi tak, drugie tak), wodę podgrzewano w kotle umieszczonym w sąsiednim pokoju, a wodę z wanien odprowadzano rurą do kanału otaczającego Pałac. Powiem Wam, że czasem trudno jest mi uwierzyć, że w miejscu, w którym na wernisażach stoję w szpilkach, w XVII w. stały marmurowe wanny (ale stały bez szpilek). 

Pokój Kąpielowy, w prawym rogu stała wanna.
Pokój Kąpielowy, w prawym rogu stała wanna.

Z pierwotnego wystroju Pokoju Kąpielowego pochodzą płaskorzeźby nawiązujące do mitów z motywem wody, m.in. do opowieści o Danaidach napełniających beczkę bez dna. Jak tak patrzę, to o godz. 4 rano, kiedy piszę dla Was ten felieton, sama jestem taką beczką bez dna, tyle że na kawę. 

Najlepsze jest to, że wystarczy kicnąć kawałek w głąb Pokoju Kąpielowego, żeby trafić do pomieszczenia ozdobionego XVII-wiecznymi sztukateriami, które jest udostępniane zwiedzającym po raz pierwszy (!!) w historii Muzeum. Dawniej za tą ścianą była – jakbyśmy dziś powiedzieli – kotłownia.

Pokój Kąpielowy, z lewej strony wchodziło się do pokoju, w których paliło się w piecach kaflowych, tam był kocioł podgrzewający wodę
Pokój Kąpielowy, z lewej strony wchodziło się do pokoju, w których paliło się w piecach kaflowych, tam był też kocioł podgrzewający wodę

Rotunda

Ale i tak sercem dawnej Łaźni była Rotunda – grota, w której znajdowała się owa wspomniana już zjawiskowa fontanna. Dekoracja Rotundy, tj. wyłożenie drobnymi kamieniami (podobnie jak Przedsionka i Pokoju Kąpielowego) oraz przewijający się motyw muszli miały kojarzyć się właśnie z grotą, a kopułę zdobiło osiem obrazów przedstawiających prawdopodobnie osiem wiatrów. 

Poza tym w niszach znajdowały się cztery dodatkowe fontanny w kształcie maszkaronów, z których tryskała woda do umieszczonego centralnie na środku pomieszczenia basenu. Tak strasznie żałuję, że ten kompleks nie dotrwał do naszych czasów!! Nie dość, że chciałabym go zobaczyć, to jeszcze wizja spędzania wernisażu w basenie jest dla mnie wSPAniała.

Rotunda, serce Łazienki, tu była grota z basen i stojącą na środku fontanną
Rotunda, serce Łazienki, tu była grota z basen i stojącą na środku fontanną, a w lustrzanych drzwiach widać moje całkiem współczesne odbicie

Widocznie Stanisław August nie miał takich wodnych ciągąt jak ja, bo w pierwszej połowie lat 90. XVIII w. bez żenady zarządził zmianę wystroju i poświęcił to miejsce czterem królom Polski (Kazimierzowi Wielkiemu, Zygmuntowi Staremu, Stefanowi Batoremu i Janowi III Sobieskiemu). W końcu to Łazienki Królewskie, nazwa zobowiązuje.

***

Wernisażeria, patronat, wystawa Sztuka dobrego myslenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, Muzeum Łazienki Królewskie
Ja w dawnej Łazience na wystawie „Sztuka dobrego myslenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego”, Muzeum Łazienki Królewskie

Jeśli po takiej porcji wiadomości chcecie jeszcze bardziej poczuć klimat dawnego Pawilonu Kąpielowego, koniecznie musicie wybrać się zobaczyć na żywo wystawę „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. I możecie tak jak ja stanąć przy odzyskanych oryginalnych płytkach. Jednak stanie przy przy takich kafelkach jakby różni się od stania przy regale z glazurą w Castoramie. Jakby.

Macie na to czas do końca wakacji, tzn. do 1 września, bo wtedy kończy się ta chyba najważniejsza w historii Łazienek ekspozycja.

Podchorążówka. Wystawa Sztuka dobrego myslenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, Muzeum Łazienki Królewskie
Podchorążówka. Wystawa Sztuka dobrego myslenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, Muzeum Łazienki Królewskie

Jednoczenie cały czas śledźcie na stronie Muzeum Łazienki Królewskie wydarzenia towarzyszące wystawie, bo jest ich mnóstwo: warsztaty o tematyce historycznej i artystycznej, lekcje muzealne, nauka francuskiego, spotkania literackie czy pokazy teatru kamishibai. 

A ja ze swojej strony jeszcze dodam, że bardzo mnie to cieszy, że Łazienki Królewskie szczególnie dbają, żeby ich wystawy były dostępne dla wszystkich. Stąd również i „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo Stanisława Herakliusza Lubomirskiego” posiada morze udogodnień dla osób z niepełnosprawnościami, takie jak: kody QR z audiodeskrypcją, teksty łatwe czy tyflografiki, to jest grafiki dotykowe dla osób niewidomych oraz słabowidzących. 

To jest naprawdę kapitalne, że jeśli nie do końca widzi się oczami, to można zobaczyć dotykiem i też czerpać przyjemność ze zwiedzania wystawy. Jak to wygląda w praniu? Otóż np. przy portrecie Stanisława Herakliusza Lubomirskiego znajduje się makieta z tymże portretem, dzięki której można poczuć różne rodzaje tkanin i faktur, a dzięki napisom w alfabecie Braille’a dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Można wymacać wygląd.

Patron wystawy lubi to.

1 komentarz

Zobacz też

1 komentarz

Teresa 16 lipca 2024 - 7:04 am

Świetna wystawa i baaardzo ciekawy felieton, w takim ujęciu historia nie jest nudna. Skąd u Ciebie surowa ocena Erasmusa?
No jestem pierwsza, bo z grodu Bródno????

Odpowiedz

Napisz komentarz

Wernisażeria, oprócz wernisaży i wina, potrzebuje ciasteczek. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ciasteczkom. Zgadzam się Więcej