Wystawa „Łempicka” w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Relacja z wernisażu genialnej wystawy „Łempickiej” w Muzeum Narodowe w Krakowie. Na miejscu można podziwiać prawie 40 obrazów pochodzących z muzeów i zbiorów prywatnych w Europie i Stanach Zjednoczonych Ameryki, z których część na bank zobaczycie po raz pierwszy, bo nawet ja ich wcześniej nie widziałam. Więc sami rozumiecie szałowość wystawy.
Co znajdziecie w recenzji?
„Łempicka” – monograficzna wystawa. Od aktów przez martwą naturę i pejzaże po abstrakcje
„Łempicka” to monograficzna wystawa, która pokazuje nie tylko pełen przekrój tego, co tworzyła jako artystka (najstarsze obrazy pochodzą z lat 20., najmłodsze – z lat 60.), ale także to, jak sama się prezentowała, intensywnie kreując swój wizerunek publiczny poprzez zdjęcia i filmy. Gdyby Łempicka żyła dziś, zapewne przez nią wykrzaczyłby się Instagram.
Na wystawie pojawiają się wszystkie rodzaje obrazów Łempickiej, w tym martwe natury, obrazy zaangażowane społecznie (m.in. „Uchodźcy”) oraz portrety. Z rzadziej eksponowanych jest przepiękny obraz „Blask”, którego do tej pory nie widziałam, czy „Szary turban”. Są również sprawdzone wystawowo hiciory takie jak „Dziewczyna w zieleni”, „Kizette w różu”, „Kizette na balkonie” czy „Niedokończony mężczyzna. Portret Tadeusza Łempickiego”, który w myślach zawsze nazywam: „bez obrączki nie ma rączki”.
Tadeusz Łempicki i Klementyna Deklerowa. Babcia oraz mąż Tamary Łempickiej
Gdy w 1927 r. po krótkim pobycie w Polsce Tadeusz Łempicki oznajmił żonie, że ma romans z Ireną Spiess, córką bogatego fabrykanta, przyjaciółką m.in. Anny Iwaszkiewicz, Tamara próbowała odzyskać męża, ale nic z tych prób nie wyszło, bo Tadeusz ożenił się z Ireną. Żeby odreagować, Łempicka namalowała portret „Niedokończony mężczyzna”, który faktycznie jest niedokończony – z premedytacją nie namalowała dłoni byłego męża, na której powinna znajdować się… obrączka. Nie ma obrączki, nie ma rączki.
W Muzeum Narodowym w Krakowie prezentowany jest również bardzo wzruszający obraz „Babcia”. Łempicka od małego rysowała i malowała, jeździła z Klementyną Deklerową po Rzymie, Florencji i Wenecji, która zwracała jej uwagę na światłocień, kompozycję oraz inne elementy renesansowych obrazów. I prawie pół wieku później Tamara namalowała siebie z babcią podczas nauki rysowania.
Piękna naga (nie)prawda. Akty Tamary Łempickiej
Jednak najbardziej urzekła mnie ściana z aktami, w tym z dwoma Rafaelami: z „Piękną Rafaelą”, którą w lipcu oglądałam na wystawie „Pionnières. Artistes d’un nouveau genre dans le Paris des années folles” w Musée du Luxembourg w Paryżu, oraz ze “Snem (Rafaela na zielonym tle)”, którą dla odmiany na żywo widziałam pierwszy raz w życiu, tuż obok wisi obraz „Modelka II”. Ciekawie porównuje się akty, które dzieli prawie 30 lat, i wyłapuje się różnice w stylu malowania. Polecam Wam taką rozrywkę, jest legalna i nie tuczy.
Drugą salę wypełniają mało znane abstrakcje z lat 50. oraz jeszcze mniej znane powstałe za pomocą szpachli malarskiej – nowej dla Tamary techniki – obrazy z lat 60., w tym nastrojowy „Róg uliczki” czy Nimfa”, fantastyczny akt rudej kobiety, który chyba w pierwszej kolejności nie przypisalibyście akurat Łempickiej.
Zdjęcia Tamary Łempickiej i jej domu
Na wystawie jest mnóstwo zdjęć robionych Łempickiej podczas profesjonalnych sesji u słynnych fotografów i portrecistów, ale i wiele zdjęć z prywatnych archiwów rodzinnych, w tym wnętrza i zewnętrza rezydencji artystki „Tres Bambus” w Meksyku. Poza tym można obejrzeć wyjątkowy filmik „Dzień Tamary Łempickiej z przyjaciółką Irą Parrot”, na którym widać, jak dziewczyny spędzają czas w 1934 r. – w paryskich ogrodach i w knajpach. Czyli tak, jak i ja spędzam prawie każdy dzień w Paryżu 88 lat później, chociaż w moim przypadku dochodzą do tego jeszcze muzea.
Natomiast drugi filmik dopiero co widziałam na wystawie w Musée du Luxembourg, ale w Muzeum Narodowym w Krakowie jest i w lepszej jakości, i na lepszym ekranie. Nie pytajcie mnie o szczegóły techniczne, bo o sam filmik to możecie jak najbardziej, wręcz sama o nim opowiem.
Film „Un Bel Atelier Moderne”, czyli atelier jak Łempicka piękne i nowoczesne
Pochodzący z 1932 r. „Un Bel Atelier Moderne” zgodnie ze swoim tytułem pokazuje piękną i nowoczesną pracownię Łempickiej, w której artystka maluje portret Suzy Solidor i której piosenka stanowi ścieżkę dźwiękową do „Dnia Tamary Łempickiej z przyjaciółką Irą Parrot”. „Un Bel Atelier Moderne” jest z jednej strony dokumentem pokazującym, jak bardzo ówczesne pracownie różniły się od tych skostniałych i pełnych patosu pomieszczeń z końca XIX w., a z drugiej – materiałem promocyjnym Łempickiej.
Przedstawia ją jako „piękną nowoczesną” malarkę, która tworzy w równie „pięknym nowoczesnym” designarskim wnętrzu, będącym zarówno i pracownią, i mieszkaniem. Dlatego na filmiku widać, jak Łempicka funkcjonuje „w pracowni”, czyli maluje Solidor, oraz jak funkcjonuje „w mieszkaniu” – maluje – tym razem się – do kolacji, potem do niej zasiada i tak dalej.
Mieszczący się przy a 7 rue Méchain na Montparnassie ponad 150-metrowy apartament z 60-metrowym salonem wysokim na 6 metrów oraz oknem biegnącym przez dwie kondygnacje ze słynnymi odwróconymi schodami Mallet-Stevensa był najlepszą reklamą Łempickiej: nowoczesny, modny, olśniewający i luksusowy tak jak ona. We wnętrzu pomalowanym na zgodną z najnowszymi trendami szarość stały m.in. chromowane meble René Herbsta, które dziś można oglądać w Museum of Modern Art w Nowym Jorku.
Na drugim poziomie w pomieszczeniu łączącym funkcje salonu, palarni i baru siostra Tamary Adrianna Górska zaprojektowała politurowane meble z drewna orzechowego, dzięki czemu wnętrze przypominało kabinę luksusowego transatlantyckiego liniowca. Aktualnie to mieszkanie agencja nieruchomości Architecture de Collection wystawiła na sprzedaż za nieco za ponad dwa i pół miliona Euro. Jeśli więc chcecie zrobić mi prezent – nie walczcie z pragnieniami, trudno, najwyżej zmienię swoją stronę Sekwany, czego nie robi się dla Łempickiej.
Aranżacja wystawy. Art deco i frędzle z sukienki Daisy w „Wielkim Gatsbym” Fitzgeralda
To, co jeszcze szalenie mi się podoba w Muzeum Narodowym w Krakowie, to kwestia wystawiennictwa. Nie dość, że oświetlenie jest wzorcowe, nic się nie odbija, da się elegancko robić zdjęcia bez chęci zdrapania kilogramów werniksu z obrazów, to jeszcze każda praca ma odejście. Można podziwiać z dystansu, bez ryzyka niespodziewanego posmyrania łopatkami innego obrazu za plecami, a przy kluczowych portretach, takich jak Tadzia bez Rączki, można podziwiać z dystansu, w dodatku siedząc wygodnie na miękkiej ławeczce.
W ogóle aranżacja przestrzeni jest genialna, bardzo wytworna i w stylu epoki: przed wejściem na wystawę znajduje się napis „Tamara Łempicka” w stylu art déco, a jak już przekroczycie próg, przywitają Was ścianki wyglądające jak frędzle z sukienki Daisy w „Wielkim Gatsbym” Francisa Scoota Fitzgeralda. Frędzle powracają w ostatniej sali, w której „przysłaniają” atelier Łempickiej. Bardziej wejść do jej świata już się nie da.
Mecenasem wystawy „Łempicka” w Muzeum Narodowym w Krakowie jest Grupa PGE, zorganizowano ją we współpracy z Tamara de Lempicka Estate, a można ją podziwiać aż do 12 marca.
Pamiętajcie, ze w Muzeum Narodowym w Krakowie to NIE JEST ta sama wystawa, co w Muzeum Narodowym w Lublinie, to są dwie całkowicie różne wystawy Łempickiej. Są inni kuratorzy, inne pomysły – w Lublinie była wystawa narracyjna, w Krakowie jest monograficzna, na obu są inne obiekty i tak dalej. Zaprawdę powiadam: dwie różne wystawy.
Przy okazji wystawy „Tamara Łempicka – kobieta w podróży” w Muzeum Narodowym w Lublinie napisałam 20-stronicowy felieton o tej wspaniałej artystce, jeśli ktoś go jeszcze nie czytał, niech koniecznie nadrobi.
Rodzina Tamary Łempickiej z Wernisażerią
Już miałam opublikować ten wpis, ale pomyślałam, że skoro to taki wyjątkowy rok, w ramach którego w Polsce są aż trzy wystawy Tamary Łempickiej (pierwsza to „Tamara Łempicka – kobieta w podróży” w Muzeum Narodowym w Lublinie, druga – „Łempicka” w Muzeum Narodowym w Krakowie, a trzecia – „Tamara Łempicka a art deco” – jest w Muzeum Villa la Fleur w podwarszawskim Konstancinie), to może powinnam wrzucić więcej swoich zdjęć związanych z artystką, a właściwie z jej rodziną.
Na pierwszym zdjęciu stoję z Marisą de Lempicką, prawnuczką Tamary, która zarządza fundacją Tamara de Lempicka Estate. Zdjęcie zrobione rano jeszcze przed wernisażem wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie, obejrzałam ją jako jedna z pierwszych osób, co tłumaczy brak owej czarnej koronkowej kreacji oraz szpilek w kolorze moich włosów.
Natomiast drugie zdjęcie to zdjęcie już legenda, jak to dowcipnie skomentował ktoś na wernisażu w Konstancinie. Wernisażeria z Victorią De Lempicką, wnuczką Tamary Łempickiej, oraz z Marisą De Lempicką, prawnuczką Tamary, w Muzeum Villa la Fleur na otwarciu trzeciej w tym roku wystawy Łempickiej. Tamara Łempicka na bank była z nami obecna duchem.