Katarzyna Kobro, “Problem grawitacji” i Sławomir Iwański, “Obrazy słów”, Przestrzeń dla Sztuki S2.
Podobno lepiej późno niż później i dwa razy niż w ogóle, tak więc chociaż tyle czasu nie dotarłam na wernisaż do galerii Przestrzeń dla Sztuki S2, to jak już dotarłam, to podwójnie. To znaczy na jeden wernisaż, ale za to dwóch wystaw: Katarzyna Kobro „Problem grawitacji” oraz Sławomir Iwański „Obrazy słów” Sławomira.
To moja pierwsza wizyta w Przestrzeni dla Sztuki S2, która jest kolejną z galerii – po Galeria Bohema oraz Alicja Stanska Art Gallery – mieszczących się w pięknej kamienicy, ale z barierką – jak to w tego typu budynkach – barbarzyńsko potraktowaną olejnicą, co nie jest oczywiście winą galerii. Cud, że w kamienicy, w której my mieszkamy, marmur portoro przetrwał wojnę w stanie nienaruszonym!
Bardzo dobrze czuje się w galeriach, które przypominają prywatne mieszkania. A tak jest np. m. in. w Art. Krajewski Gallery. Wówczas dystans – nie tylko metaforyczny, ale i fizyczny – między pracami a odbiorcami jest skrócony na długość wyciągniętej ręki z lampką wina, co ekstremalnie przybliża sztukę!

Katarzyna Kobro: destrukcje i rekonstrukcje
Rzeźby Kobro są mocno matematyczne, a jej stosunek do harmonii jako zewnętrznej manifestacji liczby jest jako żywo inkarnacją myśli pitagorejczyków. Prace Kobro nie tylko łączą się z przestrzenią i są jej przedłużeniem, lecz przede wszystkim się w niej rozpychają, nomen omen kształtując ją pod siebie. A im bardziej kolorowa jest rzeźba, tym bardziej wpływa na przestrzeń (drodzy marketingowcy, nie przekładajcie tego na reklamy w mieście!)
Większość oryginalnych, u-kształtnych rzeźb Katarzyny Kobro zaginęła lub została zniszczona podczas II wojny światowej, a następnie zrekonstruowana na podstawie zdjęć (np. w Muzeum Sztuki w Łodzi przez Bolesława Utkina), a w galerii Przestrzeń dla Sztuki S2 przez Janusza Zagrodzkiego.

Bardzo się cieszę z rekonstrukcji. Lepiej ujrzeć te prace w takiej formie niż w żadnej, tym bardziej, że twórczość Kobro podzieliła los 90% dóbr kultury narodowej i zabytków zniszczonych w Polsce w trakcie II wojny światowej.
Sławomir Iwański, czyli Strzemiński do czytania i oglądania, oraz Katarzyna Kobro do podziwiania
Z kolei druga wystawa, czyli Sławomira Iwańskiego, to kolekcja 16 grafik do opublikowanych w 1938 w tomie “Motorem słów” roku pod pseudonimem Leon Grabowski 16 wierszy Władysława Strzemińskiego. Jego wiersze były zapisane – a to niespodzianka – awangardowo, a nietypowy układ typograficzny odpowiadał Sławomir Szczekacz. I ten alfabet Strzemińskiego Sławomir Iwański postanowił opracować w formie obrazów, nawiązać do nich czysto wizualnie, przenosząc ich strukturę. Mówiąc prościej: u Iwańskiego wiersze Strzemińskiego są zapisane jako obrazy typograficzne, dlatego jest to hołd oddany nie tyle wierszom Strzemińskiego, co raczej literom Strzemińskiego.

Sławomir Iwański kojarzy się z plakatami, w których – od czasu pierwszej pracy zrobionej na stulecie urodzin Strzemińskiego – wykorzystuje alfabet stworzony przez niego na początku lat 30. XX wieku. Był to alfabet nowoczesny i ekonomiczny, dziś powiedzielibyśmy minimalistyczny (albo skandi), oparty na szalonym kontraście elementów (łuków i prostych linii).
Prace Sławomira Iwańskiego przekraczają granice dzielące wiersz od wizualności, typografię od obrazu, dlatego można je zarówno czytać, jak i oglądać. Przy odrobinie skupienia rozszyfrowanie ich nie jest takie trudne (większy kłopot mam z rozczytaniem swoich własnych hieroglifów kilka dni po zrobieniu notatek). Zresztą – sami spróbujcie, bo to niezła rozrywka.
***
Nie mogę zdecydować się, która wystawała była ciekawsza, Katarzyna Kobro czy Sławomir Iwański, obie jadą na tym samym wózku wyborności. Jestem zachwycona poziomem tego miejsca, na pewno przyjdę tu ponownie. Tym bardziej, że w galerii Przestrzeń dla Sztuki S2 – oprócz świetnej sztuki i równie świetnej przestrzeni – jest równie świetne wino i sporo znajomych. Pełnia szczęścia. Wygląda na to, że Przestrzeń dla Sztuki ma szansę stać się moją ulubioną galerią warszawską.
