Wystawa „Nowe spojrzenie”, Muzeum Narodowe w Gdańsku.
Naoglądaliście się ostatnio na Wernisażerii sakralnych staroci, czyli genialnych prac z cyklu „Męczeństwo apostołów” Michaela Willmanna, to pora na wygramolenie się z baroku, botoks i odmłodzenie się sztuką współczesną: fenomenalną kolekcję polskiej sztuki współczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Co znajdziecie w recenzji?
Galeria Polskiej Sztuki Nowoczesnej „Nowe spojrzenie” to prace włączone do zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku w ciągu ostatnich 20 lat artystów takich jak m.in. Tomasz Ciecierski, Julia Curyło, Martyna Czech, Jan Paweł Dunal, Pola Dwurnik, Tomasz Kopcewicz, Katarzyna Kozyra Justyna Kisielewicz, Natalia LL, Łukasz Patelczyk, Karol Radziszewski, Irmina Staś czy Piotr Uklański. Sami znajomi, prawie jak u dentysty.
Faktycznie kolekcja pozwala na „nowe spojrzenie” na polską sztukę współczesną, przyszpila najważniejsze kierunki, nurty i tendencje. Większość prac powstała po 2000 roku, ale jest też trochę dzieł z ubiegłego wieku. Dominuje – jak zwykle – malarstwo, ale jest też trochę rzeźb, sztuki wideo oraz instalacji.
Wystawa „Nowe spojrzenie”: między Boschem a myszką Minnie
Rozrzut jest gigantyczny: jest abstrakcja, sztuka figuratywna, krytyczna, klasyczna, awangardowa, są prace „zaangażowane” w dyskurs feministyczny, ekologiczny, religijny, prace humorystyczne, ironiczne, nawiązujące do słynnych dzieł sztuki, jak np. obraz” The Delights (homage Hieronymus Bosch)” Julity Malinowska, który – zgodnie z tytułem – odsyła do „Ogrodu rozkoszy ziemskich”. Jeśli jeszcze nie czytaliście mojego długiego felietonu o Hieronimie Boschu, koniecznie to nadróbcie. Warto, warto.
Wystawa „Nowe spojrzenie” ma przemyślaną ekspozycję, często jest tak, że prace pochodzące z różnych obszarów są zestawione ze sobą na zasadzie wspólnych motywów czy kolorów. Takim świetnym przykładem korespondencji jest obraz Łukasza Patelczyka i stojąca przed nim (obrazem, nie Łukaszem) rzeźba „Bez tytułu” Alicji Buławskiej-Fankidejskiej, która wygląda (rzeźba, nie Alicja), jakby została wyjęta z płótna, przemodelowana w programie graficznym do obróbki 3D i wydrukowana. Jak kiedyś zobaczycie wystawę, która bazuje na koncepcie „wyciągania” kolorów i motywów z obrazów i wypluwania ich za pomocą drukarki cyfrowej, to pamiętajcie, że ja to pierwsza opisałam, tylko nie mam czasu zrealizować tego pomysłu. Jak zresztą i pozostałych dwustu pięciu.
Wystawa „Nowe spojrzenie” znajduje się w oddziale Polskiej Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku, który to oddział. mieści się w oszałamiającym Pałacu Opatów. Pałac sam w sobie jest perłą – najstarsza część została zbudowana w XV wieku, a więc jeszcze w stylu gotyckim, a ostateczny kształt uzyskał w połowie XVIII wieku, stąd piękny, cukierkowo-rokokowy wygląd.
Podczas wizyty w oddziale Polskiej Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku w pakiecie jest piękny ogród francuski przed budynkiem, a także pełen zakątków Park Oliwski. Niestety nie wypiłam kawy w restauracji w Pałacu, ponieważ z powodu komunii była zamkniętych dla innych gości.
Kościół, zakon i baranki Boże. Nowe spojrzenie na stare tematy
Nie zwiedziłam Palmiarni, bo jest w remoncie, mam wrażenie, że pół Gdańska jest w remoncie, wiadomo, stare miasto, to się sypie, za to byłam w Archikatedrze Oliwskiej. Po gotyckiej, prawie tak starej jak państwo polskie Archikatedrze św. Jana Chrzciciela na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu jest to kolejna świątynia powaliła mnie swoją historią. Same napady i pożary, zero sztampy.
Początki Archikatedry Oliwskiej sięgają 1178 roku. Książę Pomorza o wypasionym imieniu Sambor I sprowadził do Oliwy Zakon Cystersów. Mnisi zbudowali drewniany kościołek, a pół wieku później murowany romański. W XIII wieku Krzyżacy kilka razy zrobili w Opactwie jesień średniowiecza, na szczęście przybył król Władysław Łokietek i doprowadził całość do ładu.
Ale żeby nie było tak różowo, w kolejnym wieku pewien kuchcik przez przypadek całkowicie spalił kościół i klasztor (zabiłabym chłopinę). Ledwo całość odbudowano, Husyci wpadli w „odwiedziny”, wybili zakonników i splądrowali Opactwo. W 1454 roku, kolejny król Polski, tym razem Kazimierz Jagiellończyk, dogadał się z królem Szwecji, Karolem I, i w końcu był spokój.
W archikatedrze powstają wszystkie złoto-barokowe ołtarze-cudeńka, a w 1755 roku, po ćwierć wieku pracy Jana Wulfa, w środku pojawiają się najpiękniejsze w Europie organy, które jeszcze bardziej rozbudowano w 1967 roku. Natomiast oszałamiające wnętrza gotycko-rokokowego Pałacu Opatów to genialne tło dla polskiej sztuki współczesnej (w tym sala „kominkowa” z fortepianem, no bajka!!).
***
Wszystko pięknie, ale na wystawie „Nowe spojrzenie” pewna rzecz jest zdecydowanie do poprawy. Otóż w jednej z sal znajduje się praca Bogny Burskiej (wideo + fotografie). Jej bohaterem jest… tarantula!! Zwiedziałam milion wystaw i pierwszy raz spotkałam się z wideo z tym czymś na „p”. Nie jest to typowy temat, którego człowiek spodziewa się w kolekcji sztuki współczesnej i przed wejściem do sali powinna znajdować się tabliczka informująca, co jest przedmiotem instalacji; na wzór ostrzeżenia dla epileptyków albo informacji o drastycznych scenach. Wówczas za Chiny nie wpakowałabym się do środka, ewentualnie wyszłabym na żonę Lota, tylko bez oglądania się do tyłu.
Dla równowagi macie wyżej jak zwykle nawiązujący do amerykańskiej kultury popularnej cukierkowy obraz „Microclimate II” Justyny Kisielewicz. Dopiero po natłoku takiego różu i Disneya mogę znów normalnie oddychać i pisać.
Może wydawać się to śmieszne, ale ja naprawdę koszmarnie boję się tych wielonożnych dziadów, dlatego na Wernisażerii nigdy nie zobaczycie rzeźb Louise Bourgeois.
A Wy macie jakieś fobie? Oprócz strachu przed beznadziejną sztuką, rzecz jasna.
PS Dziś krótka recenzja, pamiętajcie, że jestem na kanikułach i mam odpoczywać.